Plotki się szybko roznoszą. A szczególnie takie głupie. Najlepsze było o latającym fortepianie, ale ok. Nie ważne. Matka łaziła tu i tam się dopytując różnych rzeczy, a ja siedziałam i patrzyłam na to wszystko z kwaśną miną. W końcu podeszłam do Mateo.
- Ej, byłeś na zewnątrz, nie?
- No tak.
- I co widziałeś? - usiadłam i czekałam z zaciekawieniem. Zamiast łazić po wilkach, wolałam się spytać kogoś, kto tam był. Mateo opowiedział coś tam o wilku który miał niedorozwój umysłowy, i na tym się skończyło, bo nie za bardzo chciało mi się słuchać. Jak skończył, wstałam, podreptałam do wylotu z jaskini, i patrzyłam, jak na dworze szaleje wicher. Słyszałam może nawet jakieś śmiechy, ale co tam. Nie chciało mi się tutaj czekać. Dorośli są sztywni i nudni, i pewnie obejdzie się bez jakiś awantur. Phe! Skoro Mateo wyszedł, to ja też mogę, nie? Rozejrzałam się, czy nikt mnie nie widzi ( a w szczególności mama, bo by mi zrobiła pół godzinne kazania ) i wyskoczyłam na zewnątrz. Nie było mi zimno, ale wiatr był upierdliwy. Zaczęłam wychodzić na skałkę obok jaskini, by mieć lepszy widok na wszystko. Chociaż i tak nic nie było widać. Tylko jakieś tornado, wiatr i kilka połamanych drzew. Serio? Trąba powietrzna trwa bardzo krótko, a jak nie, to przynajmniej Nie siedzi prawie cały czas w jednym miejscu, nie? A ta nie dość, że jakby się uwzięła, to jeszcze porobiła manę rowów w ziemi. Jeśli ufać opowieści Mateo, to tam jest Bardzo Zły Wilk o niskiej umiejętności odmieniania słowa " umrzeć". A więc...
- E! PANIE ZŁY WILKU! - wrzasnęłam w stronę tornada. Przez chwilę jakby wiatr ucichł, a po chwili w moją stronę zaczęła się przesuwać... krowa? Co tu do cholery robi krowa. A nie, ona się nie przesuwała. Ona leciała w moją stronę, jak wystrzelona z procy. Odskoczyłam, a biedne zwierze przeleciało dalej, i zaryło w ziemię.
- Jak chcesz mnie zabić, to zrób to bez używania biednych, dających mleko zwierząt. - mruknęłam, po czym znowu wskoczyłam na kamień, i zawołałam Bardzo Złego Wilka. Tym razem odskoczyłam przed piorunem, i jeszcze kilka razy przed kamieniami, i latającymi wiewiórkami. W końcu się chyba znudził, bo w moją stronę poleciało gniazdo os. Zrobiłam kwaśną minę, i wskoczyłam do rowu, w którym była teraz cała masa wody, gdy gniazdo przeleciało mi tuż nad głową.
Następny numerek to numerek 4, a po nim Kagekaoś Sługus czyli 6.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz