28.11.2017

Od Mateo do Kagekao/Luny

-Ignasiuuuuu! - krzyknąłem za... no kimże innym, jak nie Ignasią? Schowała się gdzieś, a teraz znaleźć jej nie można. Sprawdziłem za ostatnim krzakiem, który przyszedł mi do głowy. - Poddajęęęęę sięęęęę! Wygraaałaaaaaś!
- Bu! - wydarła się tuz za moimi plecami. Odwróciłem się przerażony.
- No nie.... Tak nie wolno! Nosz jak ty się możesz chować za czyimiś plecami? Polska cebula. - stwierdziłem dobitnie.
- A ty jesteś angielski burak! Foch! - no i masz. Fochnęła się.
- Nie fosz.
- Będę foszyć.
- A to niby dlaczego?
- Bo... - zaczęła bez przekonania, lecz przerwało jej burczenie w brzuchu. - Bo jestem głodna.
- No to wracajmy, mój tata upolował jakiegoś jelenia, powinno starczyć. -powiedziałem. "Jeżeli oczywiście Luna wszystkiego nie zeżre z 'szatańskimi pomiocikami'...' - dokończyłem w myślach. Ruszyliśmy do jaskini.  - Tylko mi powiedz, po jakiego grzyba schowałaś się akurat tam!?
- No... - nie rumień się. Nie rumień się. Esz ty.... No trudno. - Bo.. chciałam być bliżej ciebie. - wypaliła w końcu. Ty zła! Głupie naczynia krwionośne ukryte w... Zua skóra. Przez ciebie nie dostałam szóstki z biologii. No, w skórze właściwej czy tam nie. Ale czemu ja tez muszę się rumienić!?
- Eeee... Ale dlaczego? - zmarszczyłem brwi, choć jej odpowiedź była całkiem miła.
-....
Następnej odpowiedzi jednak się już nie doczekałem, bo weszliśmy do jaskini. Natychmiast ogarnęły nas głosy moich rodziców, które skutecznie urywają rozmowy takie jak ta. Żeby nie psuli mi słuchu, wbiegłem szybko do mojego pokoju (Ignasia za mną). Tam stanąłem jak wryty.
- *chrup chrup* - szczeniak gapił się na mnie znad mordki całej w cukrze.
- Skąd ty tu!? - krzyknąłem. - I dlaczego jesz moje cukierki?
Szczenię wyglądało osobliwie: miało ciemną sierść, z jasnobrązowymi akcentami na łapach, pyszczku (w połowie zasłoniętymi przez cukier) oraz skrzydłach. Właśnie. Nietoperze skrzydełka tylko dodawały mu uroku.
- No powiesz mi wreszcie czy nie? - zniecierpliwiłem się, bo odkąd tu byłem, wciąż był w tej samej pozycji.
- Eeee... Jestem Nitaen.  - wydukał wreszcie, co nijak się miało do mojego pytania.
- Fajne imię. - skomplementowała go Ignasia.
- Dziękuje! - rozpromienił się. - Mieszkam w jaskini na brzegu watahy. Przyszedłem tu na nogach i lubię cuksy!
- Aha. - potwierdziłem. Wyciągnąłem z szafki jeszcze jednego cukierka i podałem mu. Wpatrywałs ię we mnie z zachwytem. - Teraz może już idź.
Skinął głową i wyfrunął z naszej jaskini, więc odetchnąłem z ulgą.
- MATEO.... - dobiegł mnie gniewny głos Kagekao. - Czy wiesz może, kto wyjadł moje krówki? I miętówki na uspokojenie twojej mamy!?
Popatrzyłem za odlatującym szczeniakiem.
<Kakałek/Luna? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz