Siedziałem spokojnie nad przepaścią. Nitaen przysiadł się obok mnie.
- Gdzie Kaja? - spytałem patrząc na szczeniaka.
- Nie wiem, poszła gdzieś. - kątem oka spostrzegłem cukier puder na pyszczku szczeniaka.
- Jadłeś znowu to dziadostwo? - spytałem. Szczeniak pokręcił przecząco głową. - Na pewno? - uniosłem brwi. Szczeniak uśmiechnął się uśmiechem mówiącym ,,- he he he, nie.... na pewno nie..." Ale mózg mówił ,, - No nie, wpadłem "
- No dobra, a widziałeś gdzieś Rose?
- Pani Rose poszła chyba obejść tereny. - powiedział szczeniak z wyrazem ulgi na twarzy, gdyż przestałem go wypytywać o te dziwne słodycze, które kupowała Rose. Po kilku minutach chodzenia po terenach, znalazłem waderę siedzącą pod ogołoconą jabłonią, patrzącą w niebo.
- I co, znalazłaś coś ciekawego? - spytałem ze śmiechem siadając obok niej.
- Tia, szare chmury - odparła kładąc głowę na moim ramieniu.
- Pokazać ci coś?
- Znowu? - zaśmiała się samica.
- Ano znowu. Masz lęk wysokości?
- Nie, a co?
- No to dobrze. - Chwyciłem samicę łapami, i poleciałem do góry. Wyżej, wyżej, aż w końcu znaleźliśmy się nad chmurami.
~~***~~
Wróciliśmy gdzieś tak o dwudziestej. Po drodze zjedliśmy sobie po pieczonym jabłku oblanym karmelem, Rose kupiła czekoladę dla szczeniaków, a ja załatwiłem jedną sprawę w szkole. Gdy doszliśmy do jaskini, szczeniaki spały. Ja natomiast usiadłem z Rose, i zaczęliśmy rozmawiać, oraz planować pewne rzeczy. I w taki oto sposób usnęliśmy około 22:30. Gdy się obudziłem, Rose nie było.
< Rose? Gdzie poszłaś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz