28.11.2017

Od Kagekao cd Luna

- Może chcesz się położyć? – Zapytałem nadal chichrającą się Lunę. Wtem przestała się śmiać i spojrzała na mnie jak na najgorszego wroga.
- Uważasz że jestem psychiczna?! – Powiedziała morderczym tonem.
- Boję się, że szczeniaki będą bić swoich partnerów i być hipokrytami  - rzekłem żartobliwie.
- Tyyy… - warknęła.
- Boziu, co się dzieje z tobą Luna? Nie cieszysz się że na czas ciąży nie będziesz miała okresu? – Usłyszeliśmy chrząknięcie. Mateo to słyszał. – Um… O patrz! – Wskazałem w stronę wychodzącej z pokoju Mateo Igazi. – Idź do swojej wade… - Syn mordował mnie wzrokiem. – Koleżanki.
- Igazia! – Zawołał szczęśliwy szczeniak podbiegając do niej. – Chodź na dwór!
- Zaczeka… - nie zdążyłem ich zawołać a oni już wybiegli z jaskini. – Nie zjadł śniadania, co za skurczybyk jeden…
- Kagekao! – skarciła mnie Luna.
- Musisz coś zjeść, masz przecież moje szatańskie pomiociki w brzuchu – podeszłem do jelenia i zaciągnąłem go pod jej pysk.
- Mam nadzieje że moje geny zdominują i nie będę miała horej curki.
- Miej nadzieje by nie byli porywaczami i gwałcicielami. – Zaśmiałem się.
<Luna? Masz  i pisz, a ja idę żryć>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz