29.11.2017

Od Mateo do Ducha Hakoriego

- Duuuuchuuuuuuuu! - podniosłem okrzyk. 
- Ładziadziadziadziadziadzia! - zawtórowały mi mniejsze szczeniaki, podskakując wokół ogniska i wydając inne plemienne okrzyki.
- Duuuuuchuuuuu! - troszkę już chrypłem od krzyczenia tego.... jakiś 8 raz? Nieważne. - Haaaaakooooriiiii! Wzywam cię! 
Naraz bębniący o bongosy szczeniaczek zaprzestał hałasowania i uniósł łapy, uciszając wszystkich, i ci wszyscy zastygli bez ruchu. Nic się nie stało.
- DUUUUUCHUUUU! - wrzasnąłem, starając się nie okazywać znudzenia. To chyba nic nie da....
- Słucham? - nagle nad ogniskiem zmaterializował się półprzezroczysty szary basior. Przestraszyłem się, a szczeniaki zaczęły skakać i się śmiać. Słusznie, bo nieznajomy miał na sobie gustowny melonik oraz monokl.
- Eeeeee... Przepraszam. Wzywałem mojego zmarłego przyjaciela...... - zająknąłem się.
- Toteż właśnie tu jestem. Miło mi cię widzieć, Mateo. - powiedział spokojnie, poprawiając wąsa.
- Ale skąd pan zna moje imię! - bardziej krzyknąłem, niż zapytałem.
- Jak to skąd? Przecież to ja, Hakori! - rzekł zaniepokojony. - W krainie duchów jest inaczej, niż myślisz...
<Hakori? xD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz