30.03.2020

Od Nashi cd Allen

Chwilę się zawahałam. To trochę zbyt prywatne pytanie... - pomyślałam, gdy zerknęłam na basiora domyśliłam się, że zawiesiłam się na dłuższą chwilę. Przełknęłam ślinę i... stchórzyłam.

-chciałam się zapytać, czy mogę z Wami przeczekać burzę... - Brawo Nashi może nie skapną się, że to nie po to przyszłaś

-Ok. Rozgość się- powiedział Allen a ja udałam się w kierunku poduszek. Usiadłam na jednej,Allen na drugiej, a indoraptor zamknął drzwi i usiadł obok nas.

-Zagramy w "Podłoga to lawa"? - zaproponowałam po chwili ciszy, teraz jednak  już z większą energią i uśmiechem, co udzieliło się też Allenowi.

-Pewnie- odpowiedział energicznie, po czym dodał- Nashi, podłoga to lawa!- i zaczął liczyć. Szybko podbiegłam i wskoczyłam ma parapet, a gdy już na nim byłam usłyszałam:- pięć!- ucieszyłam się, że nie spłonęłam. Teraz moja kolej, dlatego zawołałam: Allen, podłoga to lawa! i zaczęłam liczyć. Basior sprawnie wspiął się na indoraptora i oznajmił, że wygrał te rundę. Bawiliśmy się jeszcze chwilę w ten sposób, ale potem już cały czas skakaliśmy po różnych meblach i poduszkach w pokoju, a Hax był "ognistym jaszczurem" i mógł nam utrudniać, albo pomagać. Burza się skończyła, a deszcz nadal lekko padał. Słońce powoli wychylała się zza resztek chmur. W pewnym momencie jednak odważyłam się zadać to nurtujące mnie pytanie:

-Allen?

-tak?- odpowiedział

-Dlaczego na zawodach wspomniałeś o laboratorium?- Allen wydawał się być zaskoczony pytaniem i wcale się mu nie dziwię - Nie musisz odpowiadać jeśli nie chcesz- spuściłam wzrok, a uszy położyłam po sobie. Czekałam na jakąkolwiek odpowiedź. 




<Allen?> 
I co teraz? Otworzysz się przed Nashi?

27.03.2020

Od Allena Cd Nashi


Na niebie zaczęły się zbierać ciemne chmury. Jednak nikt zbytnio się tym nie przejął. Nikt po za Haxem, który spoglądał w niebo. Miałem chwilę na odpoczynek zanim przygotują plac na następną konkurencję. Oddzieliłem się więc od innych i usiadłem obok indoraptora. Siedziałem w milczeniu spoglądając w dal. Wkrótce zostaliśmy zawołani na finałową konkurencję, którą był skok wzwyż. Ucieszyłem się na tą wiadomość. W laboratorium czasami robili nam konkursy. Były to np. walki na arenie, bieg z przeszkodami, kto pierwszy znajdzie ukrytą rzecz, skoki w dal no i wzwyż. Była to jedyna konkurencja której jeszcze w życiu nie przegrałem. Dlatego też gdy tylko ponownie poproszono nas o ustawienie się na wyznaczonym miejscu podbiegłem tam i czekałem na komendę. Pierwszy skakał Hirvi. Po przeskoczeniu pierwszej wysokości wrócił na linię startu. Teraz moja kolej i bez trudu przeskoczyłem nad przeszkodą. Dzięki silnym i dobrze wyćwiczonym mięśniom w łapach przeskakiwałem kolejne wysokości z łatwością. W końcu po wielu próbach mój przeciwnik zahaczył o przeszkodę. Na całe szczęście udało mu się wylądować, bez robienia sobie krzywdy. Po ogłoszeniu mojego zwycięstwa, dumny podszedłem do Nashi i zapytałem, czy pokaże mi miejsce o którym mówiła. Po chwili koło mnie pojawił się Hax, który ostrożnie poklepał mnie po głowie. Wiedziałem, że jest ze mnie dumny. Uśmiechnąłem się do niego, a on syknął przyjaźnie.
-W laboratorium dostałbym za to dobrą kolację - zaśmiałem się i widziałem że wadera chciała coś powiedzieć, ale przerwał jej grzmot.
Wystraszony podskoczyłem w miejscu. Spojrzałem na Nashi, ale najwidoczniej nie zauważyła mojej reakcji. Opiekunka zagoniła nas do środka sierocińca i oznajmiła, że będzie można wyjść dopiero kiedy pogoda się uspokoi. Po tych słowach udała się na górę, a my staliśmy nie wiedząc co robić. Jedna wadera zaproponowała grę w "Wendigo patrzy". Wszyscy się zgodzili i ustawili się na miejscach. Pierwszą rundę zagrali sami, a ja tylko przyglądałem się żeby zrozumieć zasady. Gra ta była dość prosta. Kiedy wilk odliczył do trzech i krzyknął "idzie Wendigo" odwracał się a reszta zawodników musiała zastygnąć w bezruchu. Kto tego nie zrobił odpadał. W drugiej rundzie ja także wziąłem udział. Na moje szczęście ani razu nie byłem Wendigo. Po sześciu rundach znudziło nam się i zastanawialiśmy się nad kolejnym zajęciem. Ktoś zaproponował kolejną grę którą był "murarz". Tak samo jak w ostatnim przypadku pierwszą rundę byłem jedynie obserwatorem. Gra polegała na tym że jeden wilk stał na środku sali, a pozostali musieli przebiegać na drugą stronę nie dając się złapać murarzowi. Kto został złapany siadał i tworzył "mur" utrudniający grę pozostałym. Kiedy dołączyłem do gry wilki stwierdziły, że to ja powinienem zostać murarzem. Jednak pomysł ten nie był dobry, ze względu na mój ogon. Nie chciałem nikogo przez przypadek zranić, a nie potrafiłem go kontrolować. Inni upierali się żebym to właśnie ja stał na środku i łapał innych. Wtedy na pomoc wkroczyła Nashi i stwierdziła że to ona chce być murarzem. Kiedy szła na środek spojrzała w moją stronę a ja skinąłem głową dziękując jej. Ta tylko puściła mi oczko i po tym jak stanęła na środku gra się rozpoczęła. Bieganie w te i z powrotem może być bardzo wyczerpujące, a szczególnie jak się jest po zawodach. Dlatego też po tym jak Nashi złapała wszystkich udałem się wraz z Haxem do pokoju. Indoraptor jak tylko znaleźliśmy się w środku podszedł do drzwi balkonu i otworzył je. Wyszedł na zewnątrz i spojrzał na mnie. Udałem się na balkon i usiadłem. Jaszczur usiadł tak aby zasłonić mnie przed deszczem. W czasie podroży często robił za "parasolkę". Siedzieliśmy tak przez długi czas i kiedy zaczynałem zasypiać usłyszałem:
-Allen, jesteś tu?
Towarzysz zrezygnowany wstał i wrócił ze mną do środka. Spojrzał na Nashi, która stała przy wejściu do pokoju i krótko zaryczał na nią. Pacnąłem go upominająco, a ten tylko otrzepał się i kucnął koło mnie.
-Chciałaś coś? - zapytałem

<Nashi?>

25.03.2020

Od Nashi CD Allen

No przecież! Allen i Hax przyszli do nas przed południem. To logiczne, że nie wiedzą gdzie teraz iść. Strzeliłam sobie w myślach łapą w czoło, po czym powiedziałam
-To może szybko Was oprowadzę i pokażę, gdzie mamy posłania? - nie czekałam jednak na odpowiedź, bo wiedziałam, że będzie twierdząca- Tak więc ta wielka sala, jest nazywana przez nas Holem, to nasze główne miejsce spotkań. Mamy tu posiłki, czasami zbiórki i przede wszystkim zabawy.- Podeszłam do schodów, a moi towarzysze dzisiejszych zabaw szli za mną i uwaznie mnie słuchali- Tam na górę na razie nie wolno nam wchodzić, bo potodobno jest tam jeszcze spora warstwa kurzu, ale Eve mówiła, że są tam pomieszczenia z mnóstwem mebli i obrazów.- Za schodami znajdowały się dębowe drzwi, które otworzyłam i zachęciłam chłopaków do pójścia za mną- Znajdujemy się na najdłuższym korytarzu, jaki kiedykolwiek widziałam. Za mnóstwem mniejszych drzwi znajdują się nasze posłania. - przeszłam obok drzwi do pokoi moich braci, minęłam drzwi do mojego, Nuty i Eve pokoju, i stanęłam obok wolnego, ale nie na długo pomieszczenia, skąd wyszła Rose.

-Dobry wieczór Rose- przywitaliśmy się z naszą opiekunką, a Hax wydał dźwięk bardziej przypominający ciche mruczenie, niż warczenie, na co wadera się uśmiechnęła i wpuściła nas do pomieszczenia

-Właśnie miałam Was szukać. Allenie i Haxie, tutaj przygotowałam Wam sypialnię.

-Dziękujemy- odpowiedział Allen, po  czym wszedł do środka i uważnie przyglądał się pomieszczeniu. Rose miała już wychodzić, ale zanim nas opuściła dodała:

-Tylko nie przeszkadzaj im za długo Nashi. Muszą się oswoić z nowym domem - przytaknęłam, a wadera wyszła. Podeszłam do ogromnego okna. Było ono otwarte i miało duży kamienny parapet, na którym Hax na pewno się zmieści. Zerknęłam w dół i stwierdziłam, że do ziemi było ok 50 cm wysokości.

-Allen, masz fajne okno- zagaiłam, a basior i indoraptor podeszli bliżej mnie.

-Co takiego fajnego jest w tym oknie?

-Jeśli chcesz wyjść po cichu na nocny spacer to masz drogę otwartą. Nie musisz iść przez cały sierociniec i nikogo budzić. - Allen uśmiechnął się pod nosem, na myśl o moim pomyśle.

-Spotkamy się jutro po śniadaniu przed sierocińcem? Rose może Ci nie powiedziała, ale jutro mamy całodniowe konkursy. Będziemy się ścigać, skakać i siłować. A zwycięzca może wyjść na cały następny dzień w obojętnie które miejsce w watahy i może wybrać sobie towarzysza zabaw. Myślałam, że skoro jesteś tutaj nowy to mogłabym Ci pokazać wtedy Łąkę Górską. Mam tam swoje ulubione miejsce. Na pewno Ci się spodoba. 

-Często są u was takie konkursy? - spytał

-Co tydzień, chyba że pogoda nie dopisuje. Zastanowisz się? Nie musisz brać udziału w konkurencjach. Jeśli bym wygrała to przejdziesz się zemną? - spytałam z nadzieją. Allen jest naprawdę interesującym wilkiem i chciałabym go poznać lepiej. Taki całodniowy wypad, na pewno by mi w tym pomógł. 

-Zastanowimy się- powiedział patrząc jednocześnie na Haxa. Chwilę jeszcze patrzyliśmy na gwiazdy, aż rozległo się ciche ziewanie, a chyba każdy wie, że ziewanie jest zaraźliwe, więc ziewaliśmy chwilkę razem

-Może już pójdziemy spać?- zaproponowałam, a Alle tylko skinął twierdząco głową-W takim razie do jutra, i dobranoc- powiedziałam. Uśmiechnęłam się miło na odchodne, po czym wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi. Na paluszka udałam się  do sypialni dziewczyn, gdzie bezszelestnie weszłam i położyłam się na parapecie, którego zaklepałam już pierwszego dnia, gdy przydzielano nam pokoje. Leżałam w mięciutkich poduszkach i patrzyłam jeszcze w gwiazdy. Po pewnym czasie zasnęłam.

***Następnego dnia- konkurs***

Allen i Hax pojawili się na konkursie. Dzisiaj konkurowałam ja, Allen, Hirvi i Nuta. Hax nie startował z nami, bo było by to nie uczciwe, ale wielki gad bacznie obserwował wszystko co się działo. Pierwsza konkurencja to tor przeszkód, czyli moja specjalność. Zawsze to wygrywałam, ale kto wie, może Allen jest w to lepszy, tak jak w kółko i krzyżyk? Warto się przekonać. 

-Dobrze moi drodzy. Ustawcie się. - Powiedziała Rose. Podeszliśmy do linii startu. Przykucnęłam, tak jakbym polowała na motyla- gotowi? Do startu! START! 

I ruszyliśmy. Już po kilku pierwszych skokach znalazłam się w czołowej dwójce. Ku mojemu miłemu zaskoczeniu Allen był za równi ze mną, co czyniło go trudnym przeciwnikiem. Minęliśmy slalom, płotki i tunel. Przed nami została jeszcze tylko prosta i dwie kłody. Ta właśnie kilku metrowa prosta zadecydowała o wyniku tej konkurencji. Udało mi się nieznacznie wyprzedzić Allena. 
Gdy dobiegłam do mety padłam na ziemię i łapałam oddechy, Allen do biegł sekundę może dwie po mnie a reszta przyszła sobie, już na spokojnie jakieś pół minuty później. 

-Nashi wygrywa pierwszą konkurencje. Za dwie minuty będzie następna. Przeciąganie liny.- powiadomiła nas Rose. Po tych słowach wstałam i zagadałam do Allena

-Jesteś bardzo zwinny i dość szybki. Jeszcze kilka takich konkursów i na pewno mnie prześcigniesz- uśmiechnięta podałam mu łapę. Allen przyjął moją pomoc i wstał, po czym poszliśmy na następną konkurencję śmiejąc się po drodze. Tak się złożyło, że w finale został Hirvi i Allen. Niecierpliwie czekałam na wynik. Kto wygra? 



<Allen?> 
Wygrasz z bratem Nashi? Jaka jest następna konkurencja? Kto wygra Zawody? Pójdziemy gdzieś potem? Może spotka nas coś ciekawego?

24.03.2020

Od Allena Cd Nashi


Kiedy w końcu udało mi się opanować śmiech, wziąłem kilka głębokich oddechów i spojrzałem na Haxa. Ten przyglądał się waderze uważnie i reagował na każdy jej ruch. W końcu postanowiłem ułatwić Nashi zadanie i wskoczyłem na indoraptora który tylko kontem oka spojrzał na mnie i wydał ten swój syczący odgłos. Wiedziałem, że jest niezadowolony ale gdybym pozwolił mu na takie zachowanie najchętniej odizolowałby mnie od wszystkich. Zeskoczyłem z niego tuż obok wadery.
-Minie trochę czasu zanim pozwoli się normalnie komuś do mnie zbliżać. Jest bardzo nieufny - powiedziałem i usłyszałem warknięcie za mną
-Zauważyłam - odpowiedziała
Zagraliśmy jeszcze dwie rundy w kółko i krzyżyk (jedną wygrałem, a drugą pozwoliłem wygrać Nashi), a potem oboje stwierdziliśmy że już się nam nie chce. Zaproponowałem więc jedyną zabawę którą tak naprawdę znałem z "laboratoryjnych lat". Była to zabawa w chowanego. Nashi zgodziła się ale pod warunkiem, że nie będziemy odchodzić daleko od sierocińca. Zgodziłem się i nasza trójka udała się w stronę drzew. W końcu się zatrzymaliśmy. Zerknąłem na towarzysza, a ten wiedząc że zapytam się o to czy z nami zagra skinął głową zgadzając się.
-To może na początku Hax będzie szukał, a my się chowamy - zaproponowałem szczerząc kły do indoraptora.
Ten położył się na ziemi i zakrył sobie oczy łapami. Ja i Nashi na początku biegliśmy w tą samą stronę po czym ja wskoczyłem na drzewo i czekałem na szukającego. Po kilku sekundach usłyszałem głośny ryk. Po chwili zobaczyłem gada biegnącego szybko na tylnych łapach. Zatrzymał się niedaleko drzewa na którym się znajdowałem i schylił się pewnie żeby złapać trop. Uśmiechnąłem się bo wiedziałem, że zaraz zostanę znaleziony. Jaszczur spojrzał w górę i zaczął się wspinać po drzewie. Kiedy tylko dotarł na wysokość na której się znajdowałem wyciągnął swoją łapę a ja wskoczyłem na nią. Ten "przytulił mnie" i puścił się drzewa. Na szczęście wylądował perfekcyjnie na trzy łapy i uwolnił mnie ze swojego uścisku. Zeskoczyłem na ziemię i skinąłem głową pokazując, że jestem gotowy. Indoraptor tym razem poruszał się na czterech łapach mając psyk ciągle przy ziemi. Wkrótce dotarliśmy do małej norki, gdzie zapewne chowała się Nashi bo Hax położył się przy niej.
-Znaleźliśmy cię! - powiedziałem i po chwili z norki wyszła wadera
Po dojściu z powrotem na miejsce z którego zaczynaliśmy wadera zgłosiła się na ochotnika do bycia szukającym. Odwróciła się od nas i zaczęła liczyć. Indoraptor spojrzał na mnie i ruszył pierwszy. Pobiegłem przed siebie i zacząłem się rozglądać. Nie umiałem znaleźć żadnej fajnej kryjówki wskoczyłem do krzaków. I czekałem... Usłyszałem dźwięk łamanej gałęzi i nagle zapadła głucha cisza. Za późno zorientowałem się co Nash planowała. Udało mi się odskoczyć, ale ogon mimo wszystko zareagował i kiedy wyskakiwała na mnie prawie ją dziabnął. Przestraszony, że może coś jej się stało podbiegłem do niej.
-Stało ci się coś? - zapytałem spanikowany
-Nie - odpowiedziała próbując chyba bliżej przyjrzeć się mojemu ogonowi
-Nie panuje nad nim... przepraszam, powinienem cię ostrzec...
-Spokojnie - uśmiechnęła się a mi jakoś zrobiło się lżej - nic mi się nie stało. No i teraz musimy znaleźć Haxa!
Wiedziałem, że będzie to praktycznie niemożliwe bo jaszczur potrafił się doskonale kamuflować. Pozwoliłem jednak trochę natrudzić się nowej koleżance. Po dłuższym czasie błądzenia po lesie stwierdziła że już jej się nie chce. Nie dziwiłem się. Nie było śladu po moim towarzyszu.
-Mogę ci pomóc w znalezieniu go ale musisz się odsunąć.
Nashi cofnęła się kilka kroków, a ja zacząłem krzyczeć. Po sekundzie usłyszeliśmy ryk i oboje spojrzeliśmy w tamtą stronę. Z krzaków wybiegł Hax i gdy tylko mnie zobaczył doskoczył do mnie przyjmując postawę gotową do ataku. Skupił wzrok na waderze i już chciał zrobić krok kiedy pacnąłem go. Ten spojrzał na mnie próbując zrozumieć o co mi chodzi.
-Znalazłam cię! - krzyknęła wadera i zaczęła się śmiać.
Indoraptor na początku był zdezorientowany, ale po chwili zasyczał. Zaczęło się ściemniać więc postanowiliśmy wrócić do sierocińca. Hax chyba dalej nie ufał Nashi, bo nie pozwolił jej iść koło mnie. Tak więc szedłem ja, Hax pomiędzy nami i Nashi. Nie przeszkadzało nam to jednak w rozmowie. W końcu doszliśmy do sierocińca. Zatrzymałem się przed wejściem. Przypomniało mi się jak zamykano mnie w klatce i mój oddech przyspieszył. "Nie jestem w laboratorium" - powtarzałem w myślach w kółko, żeby się ogarnąć.
-Allen? - głos wadery wyciągnął mnie ze złego wspomnienia
-Zamyśliłem się - wyszeptałem i wszedłem do środka budynku. Za mną weszła Nashi, a za nią indoraptor, który stanął przy moim boku i trącił mnie głową wydając ciche warczenie. Uśmiechnąłem się pokazując mu, że ma się nie martwić. Zacząłem się rozglądać. Gdzie mam iść? Czy na pewno chce tu być? Mogę przecież wyjść z Haxem i zasnąć skulony przy towarzyszu jak zawsze, a wrócić tu dopiero rano. Co mam teraz zrobić? Szukając jakiś odpowiedzi spojrzałem na Nashi. Ta zauważyła chyba moje zakłopotanie i spojrzała pytająco.
-Em, bo ja w sumie nic nie wiem o tym miejscu...
<Nashi?>

Od Nashi Cd Allen


Jak co dzień biegałam po całym sierocińcu, bawiąc się z innymi szczeniakami. Graliśmy w berka Mroza. Eve była Mrozem, a reszta przed nią uciekała. Biegłam właśnie na ratunek Nucie, która została zamrożona, gdy nagle usłyszeliśmy ciężkie kroki. Wszyscy spojrzeliśmy w stronę wejścia. Po kilku sekundach zza drzwi wyszła jakaś duża jaszczurka. Była piękna i przerażająca jednocześnie. Kilka szczeniaków stanęło za Eve, ja natomiast zrobiłam kilka kroków do przodu. Po kilku sekundach można było usłyszeć Rose i jeszcze kogoś.
-Na pewno Ci się tutaj spodoba Allenie…- po tych słowach zobaczyliśmy naszą kochaną opiekunkę i nowego szczeniaka. Miał ładne fioletowawe futerko i urocze niebieskie rogi. Jego białka nie były białe, tylko czarne, oczy przypominały trochę te od dużej jaszczurki, tęczówki były niebiesko fioletowe. To co mnie najbardziej zaciekawiło to jego nietypowy ogon. Fioletowa kita miała coś co przypominało szczękę, ale może tylko mi się przywidziało? Pewnie go o to zapytam, ale najpierw zagadam o tą jaszczurkę, bo wygląda niesamowicie. Duża jaszczurka przebadała nas swoim wzrokiem, a następnie patrzyła na, jak się domyślam Allena. Rose  delikatnie popchnęła basiora w naszym kierunku uśmiechnęła się miło i powiedziała:
-Bawcie się grzecznie, a Ty Hax- zwróciła Siudo jaszczurki- Pilnuj ich- i poszła w nieznanym nam celu na górę. Szczeniaki wróciły do zabawy, a ja podeszłam do nowego, który jeszcze stał w miejscu, gdzie zostawiła go Rose. Po drodze oczywiście uśmiechnęłam się do jaszczurki, która na początku zastawiła mi drogę nogą, warknęła, a następnie pożądnie mi się przyjrzała. Zacikiekawiło mni zachowanie tego gada, przyjrzałam się mu dokładnie i z zaciekawieniem, lekko przy tym uniosłam ogon, napięłam pierś i starałam się wyglądać poważnie. Allen cicho się zaśmiał, gdy zwrócił na mnie uwagę. Pewnie z mojego wyglądu, bo nie ukrywam, że gdy próbuję być poważna zawsze mam śmieszną minę. Hax zerknął na basiora, potem na mnie i znowu na basiora, aby potem zabrać mi nogę z drogi.  Podeszłam bliżej fioletowego wilka, stanęłam przed nim i zagadałam:
-Hej. Jesteś Allen, tak?- basior skinął głową aby potwierdzić- Jestem Nashi. Zagrasz z nami?- wskazałam lekko głową na resztę szczeniaków.
-Pewnie!- Allen dostał jakiejś energii i wskoczył między bawiących się rówieśników, a ja poszłam w jego ślady. 

Po dwóch godzinach zabawy, wszyscy się zmęczyli, a co gorsza gra nam się znudziła, dlatego każdy poszedł w swoją stronę. Allen wyglądał jakby nie wiedział co ze sobą zrobić dlatego do niego podeszłam i zaproponowałam
-Chcesz zagrać w kółko i krzyżyk?- Nie czekając na jego odpowiedź podeszłam do drzwi prowadzących do wyjścia z budynku. Zatrzymałam się przed nimi i zachęcająco uśmiechnęłam się w stronę basiora, który po chwili stał obok mnie. Za nami szła jego fajna jaszczurka. Razem z rozpoczęciem gry zaczęliśmy przyjemną rozmowę o wszystkim i o niczym. Po kilku ciężkich dla mnie rundach rozległ się wesoły okrzyk basiora:
-Wygrałem! Wygrałem już 5 raz z rzędu!- śmiał się i podskakiwał dookoła mnie. Śmiałam się razem z nim, ale nie zamierzałam przegrać kolejny raz
-Rewanż? Teraz na pewno Cię ogram
-Pewnie!- ucieszył się i wróciliśmy do gry. Postanowiłam jednak zadać mu kilka nurtujących mnie pytań. Pierwsze z nich dotyczyło jego gada:
-Allen…
-mhy?
-Jakiej rasy jest Hax? Tak słodko wygląda- zerknęłam na lekko zdziwioną jaszczurkę, uśmiechnęłam się miło po czym zwróciłam się do gada- Nikt Ci nie mówił, że jesteś słodki? –Hax nie odpowiedział, a Allen cicho się zaśmiał, po czym udzielił odpowiedzi na dwa moje pytania
-Hax jest Indoraptorem, i nie chyba nikt mu nie powiedział, że jest słodki. Większość uważa go za strasznego.
-A to ciekawe…- wstawiłam X w kratkę i przekreśliłam planszę na skos- Wygrałam!
-O! Celowo mnie rozproszyłaś- zaśmiał się, a ja razem z nim
-No, powiedzmy, ale chyba nie uda mi się powtórzyć tego sukcesu- „zmyłam” piaskową planszę i narysowałam  nową. I graliśmy dalej, kątem oka zauważyłam, że ogon Allena się oblizał
-Czy Twój ogon ma język?- spytałam
-Tak. Zęby też ma, a co?
-AAAAA! ALE ODLOT!- Piszcząc poderwałam się z miejsca z zamiarem przyjrzenia się ogonowi. Hax nie był zadowolony moim zachowaniem i lekko, bo lekko, ale odepchnął mnie ogonem od Allena
-Ej! Chcę zobaczyć…- Zrobiłam szczenięce, proszące oczka, ale to nie poprawiło mojej sytuacji.  Za gadem cicho śmiał się Allen, a Jaszczurka nadal nie pozwalała mi do niego podejść.
- Allen, powiedz mu coś…- ale ten mnie nie słuchał tylko tarzał się ze śmiechu.- No nie mów, że znowu komicznie wyglądam
-N nnie w w ogóle!- powiedział miedzy między oddechami i śmiał się dalej, a ja przybrałam sztucznie złą minę, co nawet Haxa rozbawiło bo przewrócił oczami i mimo moich prób przeskoczenia jego ogona nadal nie pozwolił mi przejść. Byłam pewna, że teraz robił to z zwykłej złośliwości.
-Hax… daj spokój, już nie będę piszczeć…- Przepraszałam i przepraszałam, a Allen dalej miał ze mnie ubaw.


<Allen?> 
Czy Hax pozwoli Nashi zbliżyć się do Ciebie? Jeśli tak, to co Nashi musi zrobić? Co ich potem spotka?

22.03.2020

Nowy szczeniak! Allen


Właściciel: dobraduszyczka6@gmail.com
Imię: Allen
Wiek: 1 rok, jednak przez to że został stworzony w laboratorium nie może dorosnąć
Płeć: Basior
Cechy fizyczne: Jak na szczeniaka jest bardzo silny i zwinny. Nad szybkością jednak musi popracować.
Cechy charakteru: Allen jest ciekawskim, kochającym zabawę szczeniakiem. Często nieufny wobec wilków które wyglądają dla niego groźnie, albo zachowują się podejrzanie miło. Żeby zdobyć jego zaufanie trzeba mocno zapracować (i zdobyć zaufanie Haxa). Często miewa napady lęku.
Cechy szczególne: Niebieska gwiazda na czole i żywy ogon...
Lubi: Przebywać w pobliżu Haxa. Czuje się przy nim bezpieczny.
Nie lubi: Wszystkiego co ma kolor czerwony
Boi się: Ludzi, igieł, ciemności, dużych wilków...
Historia: Allen został stworzony w tajnym laboratorium. Miał być bronią którą wykorzystają w odpowiedniej chwili. Małego basiora poddawano różnym testom, trenowano czasem do nieprzytomności. Miał jednego opiekuna, który o niego dbał. Był nawet miły, przynosił mu często jakieś smakołyki, oprowadzał po laboratorium. Był jak właściciel. Pewnego dnia zabrali Allena na wielką polanę gdzie szczenie miało walczyć z różnymi stworzeniami. Zaczęto od myszy. Gdy wilk odmówił zabicia stworzenia rażono go prądem. Po tym jak wykonał zadanie na polanę wpuszczano inne stworzenia. Na początku były małe, niegroźne lecz po czasie pojawiały się większe, groźniejsze. Allen został ciężko ranny przy walce z innym wilkiem i został przeniesiony do tymczasowej klatki w centrum medycznym. Tam też klatkę obok znajdował się Hax. Basior zainteresował się wielkim stworzeniem i nawet po wyzdrowieniu ciągnął tam swojego właściciela. Indoraptor polubił szczeniaka i bardzo często przebywali razem w jednej klatce. Jednak jednego dnia na polanę wypuszczono Allena oraz Haxa. Mieli ze sobą walczyć, a widać było że tego nie chcieli. Młody wilk słyszał krzyki swojego właściciela i kogoś jeszcze. W pewnym momencie usłyszał tylko "Uciekaj" i rozległ się alarm. Wszystko dookoła stało się czerwone. Młody zaczął uciekać, ale został otoczony. Wtedy też przyszedł mu z pomocą Hax, który szybko pozbył się ludzi i wziął Allena na swój grzbiet. Razem udało im się uciec i pobiegli w stronę pobliskiego lasu. Przez długi czas się błąkali po nieznanych terenach. Hax bronił młodego wilka przed zagrożeniami, nauczył go skradania, polowania, był dla niego jak rodzina. Podczas jednej z dłuższych wędrówek indoraptor wyczuł zapach innych wilków i obaj udali się w tamtą stronę. I w taki właśnie sposób odnaleźli Watahę Mrocznych Skrzydeł.
Zauroczenie: brak
Głos: Alec Benjamin - Outrunning Karma 
Rodzina: Nie posiada
Jaskinia: sierociniec
Towarzysz: Hax
Dodatkowe informacje: 
-Lepiej nie zakradać się do niego... jego ogon może ugryźć
-Nigdy nie rozstaje się z Haxem
- Ma 3 fazy przemiany (3 obrazki) – na co dzień, rozgniewany, bardzo zły/
Coins: 5

18.03.2020

Nowa wadera! T e s s

Autor grafiki: QuietLittleLeaf
Właściciel: Seventesprit@gmail.com
Imię: T e s s
Wiek: 5 lat
Płeć: wadera
Żywioł: Energia
Stanowisko: Spełnia się jako nauczycielka magii. Możliwość neutralizowania cudzej magii jest w tym zawodzie bardzo przydatna. Ze względu na jej wesoły charakter świetnie dogaduje się z większością szczeniaków, a jej piosenki poparte choreografią umilają naukę.
Cechy fizyczne: Wadera została obdarzona bardzo ciemnym futrem, o ciepłym tonie. W zimie jest niemal czarna, wraz z nastaniem wiosny, końcówki jej sierści stają się brązowawe, aby w lecie mienić się już jak złoto w świetle słonecznym. Jest przeciętnej budowy, pod skórą nie zgromadziła zbyt dużych zapasów, jednak nie jest koścista. Nie jest szczególnie wysoka, jednocześnie nie można nazwać jej niską. Pomimo pozornej zwyczajności jest w niej coś kuszącego, przez co ciężko odwrócić wzrok.
Cechy charakteru: T e s s ma w swoim charakterze zapisaną niczym nie ograniczoną spontaniczność. Często wręcz traci kontrolę nad sobą, zainspirowana chwilą. W każdym momencie może w niej wykrystalizować nieobjęty ramami rozsądku pomysł. Nie ma w zwyczaju jednak dumać i filozofować. Jest o wiele zbyt pewna siebie, wszędzie jej pełno, a oznak zawstydzenia na próżno szukać na jej pysku. Nie posiada żadnych tajemnic, powiedzenie jej jakiejś mogłoby skończyć się licznymi plotkami. Jest urodzoną manipulatorką, nie szczyci się więc szczerymi przyjaciółmi. Wciąż nie oznacza to, że zdarza jej się być samotną. Basiory często nie opuszczają jej na krok, a ze względu na porywczą naturę T e s s, wadery szukające rozrywki również nie gardzą jej towarzystwem. Ona zaś czuje się znakomicie w takich chwilach, często rozpoczynając wspólne tańce i śpiew. Dopiero wtedy widać, że jest w swoim żywiole, odgrywając wielką gwiazdę, której sceną jest cały świat. Posiada wysoką wrażliwość estetyczną, co powoduje jej rodzaju perfekcjonizm związany z wyglądem zewnętrznym zarówno własnym, jak i jej otoczenia. Jest optymistką, ale nie przekonują jej cudze fantazje, żyje chwilą, w której zawsze jej dobrze. Cieszą ją drobnostki, ale również one mogą być przyczyną jej chwilowej rozpaczy. Kieruje się uczuciami, zasadami moralnymi, rozmyślanie nad podejmowaną decyzją jest jej obce.
Cechy szczególne: W okresie letnim pobłyskująca w słońcu złotym kolorem sierść.
Lubi: Uwielbia wszelkiego rodzaju spotkania towarzyskie, taniec i śpiew. Ogromną radość sprawiają jej też kontakty ze szczeniakami. Kocha wszelkiego rodzaju kwiaty.
Nie lubi: Gdy ktoś próbuje jej coś narzucić. Niechęcią darzy także wilki, które wolą przebywać same, niż w jej towarzystwie.
Boi się: Przepełnia ją obawa, że kiedyś zostanie całkiem sama. Obrazem tego niepokoju jest strach przed ciemnością, tym silniejszy im mniej wilków jest wokół niej. T e s s nieświadomie boi się też starości.
Moce: Wadera potrafi kontrolować przenikającą czasoprzestrzeń energię. Umiejętność ta pozwala jej przede wszystkim wyczuwać nastawienie i rodzaj energii przepływających przez ciało drugiego wilka. Kontrola tej energii pozwala skutecznie leczyć schorzenia, zwłaszcza te, które nie mają bezpośrednich przyczyn (m.in. niestrawności, zaburzenia równowagi, migreny). Przemieszczając w ciele wilka energie potrafi chwilowo pozbawić go odczuwania zmysłami, bądź zablokować jego zdolności magiczne. Odpowiednie skupienie energii może doprowadzić również do zatrzymania akcji serca lub jej wznowienia. Skupienie czerwonej energii powoduje rozgrzewanie się przedmiotów i związany z tym rozpad komórek u żywych stworzeń. Energia niebieska pozwala schładzać rzeczy i leczyć rany. Jej moce wbrew pozorom są potężne, jednak T e s s nie jest w stanie z nich korzystać, bo wymagają od niej wyjątkowego skupienia. Energia, ta kontrolowana przez nią, jak i każda inna, wpływa na nią dużo bardziej. Brak skupienia owocuje wpływem emocji na jej wewnętrzną energię. Gdy odczuwa silne emocje traci panowanie nad sobą, wpada w furię, bądź euforię, co może skutkować samozapłonem, przy dużym stężeniu czerwonej energii, lub samouleczeniem, przy dużym stężeniu tej dobrej.
W SKRÓCIE:
Jakość wykorzystanej mocy przez T e s s jest zależne od jej skupienia.
- chwilowe pozbawienie odczuwania zmysłami
- chwilowe zablokowanie mocy
- leczenie siebie i innych
- ranienie siebie i innych
- podgrzewanie lub schładzanie przedmiotów na niedużą odległość
- wykrywanie uczuć innych wilków
- samouleczenie/samozapłon (podświadomie przy skrajnych emocjach)
Historia: Wadera urodziła się w innej watasze jako córka poważanego szamana. Wówczas nazwano ją Testarossa, aby dodać jej tym imieniem szlachetności. W pewnym wieku wszyscy jednogłośnie uznali, że powinna podjąć się nauk niezbędnych do pełnienia funkcji szamanki, jednak T e s s nie było to po kolei. Miara się przebrała, gdy jej wataha zapragnęła zmusić ją do "znalezienia sobie stałego partnera, który by ją obronił w razie potrzeby". Wówczas zadecydowała o ucieczce z rodzinnej jaskini i znalezieniu sobie nowego miejsca do beztroskiego życia. Nie spodziewała się jednak długiej, samotnej wędrówki, która ją czekała. Ten samotny czas spowodował uwypuklenie jej cech charakteru. Do Watahy Mrocznych Skrzydeł dotarła już jako dojrzała, w pełni ukształtowana wadera, nie oznacza to jednak, że cokolwiek wydoroślała. Może teraz ma przynajmniej świadomość tego co robi, a może nie?
Zauroczenie*: brak
Głos: Aurora
Partner*: brak
Szczeniaki*: brak
Rodzina: Rodzice, którzy pozostali w innej watasze.
Jaskinia: Zachód - 1; jezioro górskie
Medalion: link
Towarzysz*: brak
Inne zdjęcia*: brak
Przedmioty kupione w sklepie*: brak
Dodatkowe informacje*: brak
Umiejętności:
: Siła: 10
: Zręczność: 190
: Wiedza: 50
: Spryt: 20
: Zwinność: 380
: Szybkość: 120
:Mana: 30

7.03.2020

Od Lykki do Midnighta

Rzuciłam basiorowi jedynie krótkie spojrzenie od łap aż po pysk, po czym wyszłam z jaskini. Tiaaa, współlokator, tak? Cóż, przynajmniej jaskinia jest duża, ale szkoda tylko, że ten ...Midnight? Tak, chyba Midnight, ma taki dobry wzrok, bo większość wilków nie jest w stanie mnie dostrzec, kiedy jestem w cieniu. On jest. Byle nie wchodził mi w drogę, bo może być nieprzyjemnie.
Kierowałam się wgłąb lasu, mając nadzieję, że znajdę coś małego do zjedzenia. Wiewiórkę chociażby. Cieszę się, że ta zima się powoli kończy, co jest dość ironiczne jak na wilka Mrozu. Lubię klimat tej pory roku, chłód mi nie przeszkadza, ale głód już tak.
Gałęzie bezlistnych drzew poruszały się delikatnie, powiewane wiatrem. Był on dość mroźny, ale również niezbyt silny. Niebo miało szaroniebieski kolor. Wzięłam głęboki wdech, a zimne powietrze wypełniło moje płuca. Mam nadzieję że nie będzie dziś padać, wtedy byłoby jeszcze trudniej znaleźć coś do spożycia. Normalnie jest z tym średnio, ale świat budził się do życia, co prawda powolnymi krokami, ale zawsze coś.
Wchodząc coraz głębiej do lasu, zaczęłam węszyć. Nie byłam w stanie wyczuć zapachu żadnej żywej istoty, więc ruszyłam dalej. Las nadal wyglądał dość goło, roślin nie było, wszędzie dominowały brunatnoszare odcienie kory. Spacerowałam jeszcze jakiś czas, odczuwając narastającą irytację. Może w innej części lasu by się coś znalazło? Ygh, więcej z tym zachodu, niż to tego warte, najwyżej nic nie zjem. Przeżyję. To nie pierwszy taki raz i pewnie nieostatni.
Minęły kolejne chwile bezowocnego poszukiwania. Miałam już zawracać, bo nie chciało mi się dłużej szukać, jednak...
Wreszcie do moich nozdrzy napłynął zapach jakiegoś żywego stworzenia. W tym momencie pożałowałam, że posiadam zmysł węchu. Z łatwością rozpoznałam ten smród, którego nigdy więcej nie chciałam poczuć.
Smród dwunożnej istoty, przepełnionej nienawiścią do rzeczy, których nie jest w stanie pojąć.
Zmiękły mi kolana, a oddech przyśpieszył. Czułam jak serce biło mi coraz mocniej, a krew płynęła w żyłach coraz szybciej. Odruchowo spojrzałam na swoją tylną, lewą łapę, która nosiła pamiątkę po pewnych wydarzeniach.
W końcu się otrząsnęłam i uspokoiłam oddech. Nie mogę tracić nad sobą kontroli. Muszę wybadać tą sytuację, również od tego jest moje stanowisko.
Mam trzy podstawowe pytania:
Co tu robi człowiek? Na pewno nie może to być nic dobrego.
Jak się tu dostał? Nasz świat oddzielony jest od ludzkiego świata.
Ilu właściwie ich jest? Tylko jeden, a może cała grupa? W zależności od ich liczby, mogą stanowić poważny problem.
Weszłam w najbliższy cień i poruszałam się między cieniami, zbliżając się do źródła zapachu. Drażnił on mój nos, szczerze go nienawidziłam. W końcu znalazłam mój cel, który znajdował się na bardzo małej polanie. Ludzki samiec właśnie rozkładał sobie obóz. Pozostawszy w cieniu, bacznie mu się przyglądałam. Na pierwszy rzut oka, wydawałoby się że nie może to być żaden kłusownik czy myśliwy. Nie wyglądał na zbyt silnego, nie miał też w pobliżu tych swoich przeklętych psów, ale...
To nie oznaczało że nie był niebezpieczny.
Ludzie co prawda mają z natury słabe ciało i zmysły. Pazury, które prędzej się połamią niż coś rozszarpią, zęby, które są zbyt tępe by się nimi bronić, pasujące co najwyżej krowie. Wzrok stale psuty przez ich rozmaite technologie, węch upośledzony przez smród ich miast i zanieczyszczeń w nich, słuch, którym tak naprawdę nie potrafią słyszeć.
Lecz najważniejszą rzeczą, dzięki której mogą mieć przewagę to ich rozum, wyobraźnia. Są w stanie tworzyć różne machiny, zasadzki, pułapki. Potrafią podejść cię sposobem.
Są wypaczeniem natury, porzucili prawie całkowicie swój zwierzęcy instynkt, uważając się za panów i władców świata. Świata, który jednocześnie sami niszczą.
Dobra, koniec tych przemyśleń.
Facet rozłożył sobie miejsce do spania, a później próbował rozpalić ognisko. Był to całkiem zabawny widok, bo zupełnie mu to nie szło. A niech zamarznie, problem z głowy.
Niestety po kilkunastu minutach starania rozpalił ogień. Czyli jednak trzeba coś z tym zrobić.
Zazwyczaj wolę działać sama, ale w tym przypadku nie mogę wiedzieć ilu jest wrogów. Z jednym bym sobie poradziła, ale może się okazać, że nie był sam.
Powoli się wycofałam z tego miejsca, oczywiście dalej w cieniu. Kiedy byłam wystarczająco daleko, wyszłam z cienia i zaczęłam wracać do swojej jaskini. Zastanawiałam się komu o tym powiedzieć, by był na tyle kompetentny, żeby tego nie zepsuć. Szczerze? Nie miałam ochoty mówić o tym naszym wyższym w hierarchii, ani trochę. Jakoś miałam złe przeczucia, co do zaufania im w tej kwestii.
Trzeba wybadać teren, by określić stopień zagrożenia od strony ludzi. Idealnym wilkiem do tego byłby jakiś inny zwiadowca... Może ten mój współlokator? On chyba jest zwiadowcą, ale nie jestem tego pewna. Cóż, przekonałabym się na co go stać, czy nie tylko wzrok ma dobry. To będzie ciekawe...

Po jakimś czasie wreszcie wróciłam do jaskini. Basior siedział wgłębi jaskini, zajęty najwyraźniej własnymi przemyśleniami. Powoli do niego podeszłam i chrząknęłam, zwracając na siebie jego uwagę.
- Jesteś zwiadowcą? - spytałam prosto z mostu, bez wcześniejszego przywitania czy czegokolwiek. Po co tracić czas na uprzejmości? Teraz mamy poważniejsze rzeczy na głowie.
Wilk zamrugał kilkukrotnie dając sobie czas, na przyswojenie nagłego pytania.
- Tak, jestem. - odpowiedział zaraz po tym, z wyraźnym zdziwieniem w głosie.
- W takim razie... Mam - zrobiłam chwilową pauzę. - ...małą sprawę. - zaakcentowałam dwa ostatnie słowa i uśmiechnęłam się z przekąsem.
Basior wyglądał na jeszcze bardziej zdezorientowanego moim tajemniczym tonem.
Taaak, będzie zabawnie.

<Masz łajzo wstrętna, niewierząca we mnie!! Pa jakie opko ci strzeliłam >:0>

5.03.2020

Od Tsumi do Vespre

Pączki były z tą taką dziwną marmoladą, która nie wyróżniała się niczym zbytnio. To mnie irytowało. Może powinnam zacząć hodować róże? To byłby dobry pomysł. Z tych pachnących, a raczej z płatków tych pachnących, robiło się dżemik. Intensywny, o silnym zapachu, dodawany do pączków. Na rynku pewnie byłby drogi. Zwykle takie marmolady są mieszane z jakimiś normalnymi dżemami i innymi pierdołami, że płatków róż jest tam tylko trochę. Czy mogłabym tym handlować? Ile bym za to dostała? Podobały mi się typowe białe róże klasztorne, tylko nie byłam pewna czy pachniały... Westchnęłam tylko, po czym gdy porcja pączków na tacy się skończyła, a wszyscy byli już pojedzeni, wróciłam po nową porcję. Zatrzymałam się w połowie drogi, położyłam tacę na piaskowym, miękkim, już rozłożonym dywanem i spojrzałam z typowym ''wtf face" na Vespre.
- Dobrze się czujesz? - spytałam przekrzywiając głowę.
- T-tam coś jest! - powiedział niby szeptem, cofając się coraz bardziej w tył.
- Ej, zaraz wywalisz się o dywan - mruknęłam, gdy szczeniak był już bliżej mnie.
- Nie widzisz tego? - spytał nie odrywając wzroku od jednego punktu. Podążyłam za jego kierunkiem patrzenia, po czym natrafiłam na... jego rodzicielkę. Zamrugałam kilka razy.
- Ja wiem że czasem matka może być straszna, ale żeby tak panikować? - uśmiechnęłam się krzywo, patrząc na samca. Ten mnie nie słuchał, tylko wybiegł na zewnątrz z podkulonym ogonem (wcześniej z rozpędu nie mogąc się wyrobić biegł w jednym miejscu niszcząc dywan). Nie za bardzo by mnie to obchodziło gdyby nie fakt, iż to po moich pączkach zaczęło mu odwalać. Ukradkiem zebrałam tacę z dywanu, zaniosłam na kuchenny blat i zanim Zahira się zorientowała i zaczęła mnie nienawidzić oraz wyzywać od nieodpowiedzialnych i szkodliwych koleżanek, wybiegłam na zewnątrz za nim. Zobaczyłam go zakopanego w piasku pod kamienną ścianą, niczym te wszystkie podwodne stworzenia które gdy polują na ryby to się zakopują w dnie. Jedno go zdradzało. Wystający pysk i koniec nastroszonego ogona.
- Ej Vespre. Tylko nie mów mi że masz jakąś nadpobudliwość po cukrze - powiedziałam stojąc nad nim
- Nadpobudliwość? - Powiedział głośno, wynurzając się spod piasku - tam coś stało! A cała jaskinia się rusza! Chyba ma oczy.... oczy mówią, uszy słyszą nie wiem...!
- He?

<Vespre? >

Od Tenshi do Shiry

Jaskinia była przestronna i raczej nie była jaskinią. Grota to to też nie była. Może po prostu zadaszenie kamienne? Z resztą, kogo to obchodzi. Była w sam raz. jedyne co mi mogło przeszkadzać to woda, jednak klimat był prawie taki sam jak w poprzedniej jaskini hodowlanej. 
- Hermes! - zawołałam za siebie do kremowego, futrzastego smoka, który zaraz potem podleciał do mnie i popatrzył niebiesko-szarymi oczami. 
- Znajdziesz dla nas jakiś przytulny kącik? - mruknęłam lustrując wszystko wzrokiem - nie mam ochoty tłoczyć się w jaskini z innymi wilkami. Zostanę tutaj. - Samiec westchnął tylko, po czym odwrócił się i wzleciał w powietrze, by obszukać cały teren. 

***Jakieś kilka dni później***

- Umrzyj. 
- Co? Mówiłaś coś? - Shira odwróciła głowę w moją stronę, podczas gdy ja siedziałam już drugi dzień nad papierem, łamiąc znowu rysik. 
- Hm? Nie nic, nie do ciebie - odpowiedziałam, po raz kolejny wysuwając grafitowy drucik do przodu. Crystal postanowiła zniknąć zostawiając swoje dwa jaja pod naszą opieką, wraz ze swoją towarzyską. Czułam się jakby mi ktoś rzucił mokrą szmatą w twarz. Hermes znalazł mi jakiś główny kącik i przy okazji pracownię. Mała grota, do której wpadał słup światła, z jednej strony ogrodzona od wiatru i świata wodospadem, który robił za ludzką szybę. Ściany od środka były całe w mchu. Główne miejsce z papierami ulokowałam sobie w grocie obok, używając swojej magii do stworzenia ruchomych półek i mini ruchomej biblioteki. Po prostu wchodzisz do małego kolistego pomieszczenia za szafką która robi za drzwi i tam masz ruchomą bibliotekę zwierzyńcową. Było wilgotno i nie przyjemnie, ale i tak lepiej niż całkowity brak miejsca. Miałam zamiar to zmienić za pomocą magii, której do tej pory nie za bardzo musiałam używać. Wejście było jedno, (chyba że chcesz wlatywać od góry wraz ze światłem, albo przelecieć przez wodospad i się zmoczyć oraz narazić się na wkurw wszystkich) które kończyło mini przedsionek. Zaraz potem był niby balkon, z kamiennym słupem niczym kolumną, po którym wiły się roślinki. Sam kształt i rozkład tego wszystkiego przypominał bramę, do której prowadziły "schody" a raczej wielkie, płaskie i zazwyczaj wilgotne, albo całe omszone kamienie, które przypominały razem raczej ścieżkę górską prowadzącą dookoła góry na sam szczyt. Jeśli nie masz skrzydeł, to się nagimnastykujesz zanim tu wyjdziesz. Jaja Crys ulokowaliśmy jakieś dwa piętra wyżej tego dziwnego słupa skalnego w którym byliśmy, pod cieniem drzewa, między omszonymi kamieniami i spadającej wody, która tam stworzyła płytką, przejrzystą kałużę. 
- Powinny się niedługo wykluć - mruknęłam odkładając ołówek. 
- Smoki? - spytała Shira, dla upewnienia się. 
- Mhm.... jestem ciekawa co z tego wyjdzie. 

<Shira? odpisałam wreszcie xD>