Wbiegłem spowrotem do jaskinii. Lily leżała na ziemii. Na szczęście tym razem nie rozwaliła sobie głowy. Tuż obok niej upadła otwarta książka. Dopiero po chwili dostrzegłem wielką, czarną ćmę siedzącą na lampce.
-Lily- zacząłem potrząsać waderą.- obudź się..
Po kilku minutach moje próby przyniosły rezultat- zemdlała dziewczyna otworzyła oczy.
-T-to była ćma..Zły omen..- wyjąkała. Była trochę naiwna, wiele razy w życiu widziałem czarne ćmy i jeszcze żyję. Byłem już lekko znużonyy- oczy same mi się przymykały, ale postanowiłem zostać z waderą, dopóki się do końca nie obudzi. Siedziałem tak i siedziałem, aż w końcu nieszczęsna otworzyła oczy. Spojrzała na mnie półprzytomnie i powiedziała:
-Jesteś kłodą. Mieszkasz na polance w lesie. Masz dużo przyjaciół, kłujący oset, parzącą pokrzywę, szaloną stonogę, głodną gąsienicę. Pewnego dnia przychodzi cieśla i zabiera cię do warsztatu. Zaczyna cię ciąć i kroić. Auc, to boli. Zaczyna w tobie wiercić. Auć, to boli! Chce cię ubrać. Ale głupi pomysł, myślisz. Patrzysz w lustro. Jesteś chłopcem!
Popatrzyłem na nią jak na osobę potrzebującą opieki psychiatrycznej. Wtedy też zapragnąłem zostać lekarzem od czubków.
<Lily? Wiem, że słabe, ale ten... historyjka z ES jest xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz