21.11.2017

Od Judy do Marcusa

Gdy wyszliśmy, od razu dostałam kilka rad od Lii, i poszłam... sobie.
- Ej, a ty gdzie? - zawołał za mną basior.
- Jak najdalej od ciebie. - odkrzyknęłam, zmieniłam się w chmurę, i gdzieś odleciałam, rozpraszając się, i wtapiając w powietrze, by mnie nie znalazł. W sumie szukanie mnie było by idiotyzmem. Sklepiłam się w całość dopiero w mojej jaskini.

~~*kilka dni później*~~

ŚNIEG! Nareszcie! Wybiegłam na dwór. Sypał pierwszy śnieg. Oczywiście wiedziałam, że za długo to on się nie utrzyma. Pierwsze śniegi zawsze topnieją po pierwszym dniu. Ale nie zamierzałam jakoś specjalnie się tym przejmować. Przez noc napadało tyle, że nie było widać trawy. Zrobiłam kilka kulek, i nabiłam na patyk, a patyk z gałązkami na które nabiłam kulki ze śniegu wsadziłam w ziemię, i zaczęłam się przyglądać mojemu arcydziełu, żeby potem oczywiście go zniszczyć, celując w kulki zeschniętymi owocami.

< Marcus? Mówiłam że nie mam weny. >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz