29.09.2020

Od Makreli do Aidena


 
Coś spadło z nieba. Ziemia zatrzęsła się w posadzkach, gdy próbowałam wygramolić się z posłania. Wielki huk wypłoszył wszystkie ptaki z okolicy, a piski i skrzeki zwierząt odbiły się echem w uszach. Wielki słup dymu przyozdobił horyzont tuż nad koronami drzew, psując panoramę pogodnego, urokliwego jesiennego poranka. 
- Złom?- Mały mechaniczny ptaszek usiadł mi na czole, świergoląc metalicznie, że aż uszy zabolały. - Pójdziesz przodem. Zrób zwiady, dobra?

Machineryjka pomachała miedzianymi skrzydełkami i wyleciała z jaskini. Szybko dokończyłam smażyć kacze jajka na blaszce falowanej (śmiejąc się w duchu z tych wszystkich "tradycjonalistów" którzy pewnie wcinają teraz żylastego, surowego zająca na śniadanie), doprawiłam solą i ziołami, a gorąco-zbieracz przełożył mi je na coś chłodniejszego.  Niedługo później wybiegłam na rozeznanie, czy z tego wielkiego "boom" cokolwiek dałoby radę ukraść.
Bazgrołek dla złapania mooda
                       
***
       
Miejsce wybuchu to było istne pogorzelisko. Ziemia została przeryta w płytki wąwóz przez wielkie żelazne, dymiące się monstrum. Wokół unosił się niezbyt przyjemny zapach, ale jakoś dziwnie znajomy. Metalowe pręty odstawały od ścian maszyny we wszystkich kierunkach, ze środka buchał ogień, a większość stalowego potwora leżała w kawałkach, rozrzucona po całym zagajniku. Zaczęłam buszować w najlepsze i do swojej torby chować wszystko co mogłoby dostać drugie życie. W końcu zobaczyłam coś zabawnego. Prostokątny przedmiot z czerwonym guzikiem, który- gdy na niego przez przypadek stanęłam- strzelał drobnymi błękitnymi iskierkami i skrzeczał jak łamana gałąź.
-Hohoho!- Złapałam cośka w obie łapki, strzelając łuną iskier.- To jest broń! Czy to kumuluje jakąś magiczną energię, czy coś w tym rodzaju?...
Nagle coś zaszeleściło w pobliskich chaszczach, a ja podskoczyłam ze strachu, kierując "broń" w stronę podejrzanego hałasu.
- No już, wyłaź.- Wymamrotałam.- Nie chcę cię skrzywdzić. "I obyś ty nie chciał tego samego...". Z zarośli wyszedł postawny, czarny basior (co nie rozluźniło mnie ani trochę). Gdy tylko zauważył, co trzymam, źrenice mu się zwężyły, a zęby lekko obnażyły.
- Rzuć...to coś, to mogło być ludzi...- Z mowy ciała wydawał się trochę poruszony tym, co kątem oka ujrzał w zagajniku.
- No ba że jest! Super, nie?- Zaśmiałam się i podeszłam bliżej, chcąc pokazać mu, co znalazłam.
Basior warknął na mnie ostrzegawczo. Widać, że nie życzy sobie "tego czegoś" w swoim otoczeniu.
- Nie mów, że się boisz? To tylko zabawka. Mała, strzelająca magią, niewinna zabawka. Niesamowite, że ludzie wymyślili i zbudowali coś takiego, nie? Co masz taką minę...no nie gadaj, że ty też jesteś od tego "Ludzie to zaraza tego świata"? Są całkiem łebscy, w przeciwieństwie do nas.- Zaśmiałam się, chowając broń do kieszeni torby.
(Aiden?)


26.09.2020

Od Tsuri'ego do Eve

 Popatrzyłem na Eve, po czym tyknąłem krzak z owocami. W milczeniu zacząłem pyskiem urywać czarne kulki, próbując nie jeść przy okazji liści. Jak to działa? Nie możemy dotknąć królika ale jagody już tak? Jak to wygląda z perspektywy osoby "żyjącej"? Widzi ruszające się krzewy i znikające jagody? Jeśli będę miał na sobie sok z jagód albo wodę, to to zniknie jak ja, czy będzie widoczne jako lewitująca plama? Czy po prostu nie można dotknąć tylko "żywych" istot? W sensie.... w gruncie rzeczy to takie jagódki to też żyjąca roślinka, więc może to się jakoś różniło? Potrząsnąłem głową, po czym wróciłem do swoich jagód, próbując ich nie zgniatać, a połykać w całości. Gdy uznałem, że zaczynam zjadać liście a nie jagody, cofnąłem się nieco. Przynajmniej nie byłem głodny.
- Nie ma jeszcze jakiejś książki, która by to opisywała? -spytałem. Samica odwróciła głowę w moją stronę, nadal jedząc owoce. 
- Mam tylko ten notatnik. Można by sprawdzić w bibliotece, jednak to zajęłoby więcej czasu.
- Lepsze to niż nic, możemy tam iś- urwałem. Popatrzyliśmy na siebie, po czym nasz załamany wzrok poszedł w stronę ziemi. Przed chwilą byliśmy w sierocińcu. Dosłownie zaraz obok pałacu w którym znajdowała się ogromna biblioteka. Bogowie, czemu ja o tym wcześniej nie pomyślałem. I czemu ten cholerny Bóg śmierci nie pilnuje tych dziwnych upierdliwych demonów. 
- No nic - Wadera wstała, po czym wytarła swoje łapy w kępkę trawy rosnącej obok. - Chodźmy do tej kapliczki. Aktualnie to nasz jedyny punkt zaczepienia. - Zgodziłem się z nią w myślach, po czym ruszyłem w dalszą drogę. Po chwili skręciliśmy, omijając tym samym zachodni las, gdzie z utęsknieniem wpatrywałem się w wielkie drzewa, przez które przeciskało się złote światło słońca. Jak ja bym się teraz chętnie tam położył! Teren zaczął się robić suchy. Roślinność zmieniać. Już się cieszyłem, jednak zaraz potem znowu weszliśmy w ciemne miejsce. Nadłożyliśmy trochę drogi, omijając rzeczkę, aż w końcu moje łapy natrafiły na śliski, zimny, omszony kamień. Poczułem wilgoć, a moje uszy wyłapały dźwięk spadającej wody. Byliśmy blisko. W końcu naszym oczom ukazał się pomost. Mimowolnie poczułem ulgę, która rozpłynęła się po moim ciele. Chwilę potem byliśmy na miejscu. Przecisnąłem się między kamieniami, po czym rzuciłem w stronę schodków i kapliczki jak głupi, by wyłożyć się na nich plackiem. 
- Nigdy nie sądziłem, że tak ucieszę się na widok świętego miejsca -wymamrotałem, czując całe kumulujące się we mnie wcześniejsze zmęczenie. 

<Eve?>

20.09.2020

Od Eve CD Tsuri

Rozejrzałam się dokoła. Otrzepałam się jeszcze i podeszłam do basiora. 
-Tak, chyba  tak. -odpowiedziałam -Kto to był?- spytała myśląc o wilczycy, którą wcześniej ledwie zauważyła. Zaciekawiła ją możliwość "żyjących" w tym wymiarze rozpłynięcia się w powietrzu. Tsuri pokręcił głową.
- Nie wiem - przyznał po czym oboje ruszyliśmy w dalszą drogę, w kierunku  kapliczki. Na razie droga mijała nam w spokoju. Gdy doszliśmy do Bagnistego lasu zgłodniałam. 
-Tsuri? Nie jesteś może głodny?- Spytałam towarzysza niedoli. Basior skinął twierdząco głową. Szliśmy dalej, a w drodze odpytywałam Lux. -Czyli duchy nie jedzą, A duchy mogą zostać zjedzone? -Lux tylko się zaśmiała. 
-Ty głuptasie! Jak można zjeść coś, co jest niematerialne?
-Już nawet zapytać się nie można.- mruknęłam przewracając oczami. -A gdybyśmy spróbowali złapać królika, albo wiewiórkę? - spytałam, ale już bardziej samą siebie. -Co powiesz na to Tsuri? Ja będę zaganiaczem i wywoływaczem zwierzyny jednocześnie, a Ty łowcą. - basior się zgodził cichym skinieniem głowy. Zboczyliśmy trochę z kursu i wskoczyliśmy w krzaki. Tsuri truchtał za mną, gdy złapałam trop młodego zająca przypadłam do ziemi i ruszyłam za nim. ~Jak to było? Złap królika zanim cię usłyszy, mają słabszy wzrok i węch, więc trzeba podejść tak, aby go spłoszyć w stronę czającego się Tsuriego. -pomyślałam. Gdy dotarliśmy na jakąś polanę dostrzegłam nasz cel. Zaszłam zwierzątko o tyłu i go nieco nastraszyłam. Zając skakał zygzakiem w stronę, gdzie czekał basior. Doprowadziłam go do końca i zostawiłam kilka metrów przed Tsurim. Gdy natrafił się odpowiedni moment, basior wgryzł się w kark naszej ofiary, ale jak się okazało, nie zrobił mu krzywdy, gdyż przeleciał przez nie go i obił sobie trochę nos. Basior syknął cicho i pomasował bolące miejsce łapą. 
-NO BEZ JAJ! JAK TAK MOŻNA NAS POKARAĆ?! I WSZYSTKO TO Z POWODU GŁUPIEJ KSIĄŻKI?!- Byłam poważnie zdenerwowana. Zając sobie uciekł, a my musieliśmy wymyśleć coś innego. -Zjemy owoce - mruknęłam przechodząc obok jasnego kolegi. Tsuri w milczeniu szedł za mną. Dotarłam do sporego kraka z najzwyklejszymi w świecie czarnymi jagodami. A zaraz obok były czerwone "płomienne jagody". Nie wiem czy mój towarzysz zna się na roslinach ale zapobiegawczo powiedziałam - Jeśli zjesz te czerwone, to będzie chciało ci się pić, zapiecze Cię w pysku, lub opcjonalnie zwiększy się temperatura Twojego ciała. Odradzam jedzenia, chyba, że zimą. - Nie patrzyłam już na to co robi basior po prostu wzięłam się za jedzenie czarnych jagód. ~O bogowie jak ja nie znoszę tych owoców!

<Tsuri?>
Wybacz, że musiałaś czekać.

9.09.2020

Od Aidena do Wichny


Po dotarciu na tereny watahy byłem skonany. Nie miałem pojęcia gdzie wsadzić najpierw poranione łapy. Mogłem ominąć najzwyczajniej w świecie zbiorowisko węży po drodze, ale nie... Musiałem sobie tamtędy przejść, bo chyba byłbym chory. Dotarłem do jamy i zauważyłem innego wilka. Wyczułem że to wadera. Z racji tego, że gady pogryzły mi lapy i prawie ich nie czułem postanowiłem zagadać, poprosić o pomoc i poznać kogoś nowego w stadzie. Lepiej mieć sprzymierzeńca.
- Właśnie dotarłem do watahy... Jestem okropnie skonany, podczas wędrówki spotkałem węże... Wdepnąłem w nie i godziny pogryzły mi nieco łapska... Teoretycznie mógłbym wyleczyć się sam, bo również jestem szamanem, ale bez zdrowych łap za wiele nie zdziałam. Ledwo tu przyszedłem...- nie mogąc już stać padłem na bok i straciłem czucie w łapach. Najgorzej bolała mnie lewa z tylu, bo to właśnie na tę rzucił się wąż.
- Zwróciłeś uwagę na barwy węża? Nie wiesz czy był jadowity?
- Ja... - w mojej głowie zaczęło coś wirować. Brak jedzenia przez ostatnie kilka dni i brak wody znacznie mnie osłabiły. Myślałem, że dam radę, ale droga była zbyt męcząca jak na samotnika. Nikt mi nie pomógł, byłem zupełnie sam, a jak na złość po drodze nie było nawet żadnej zwierzyny...
Wadera spojrzała na mnie z lekkim zdenerwowaniem bacznie obserwując moje oczy. Starałem się dokończyć wypowiedź, ale już nie mogłem... Nie miałem sił.
- Wszystko w porządku? - zapytała.
To jedyne co usłyszałem nim padłem konkretnie z mroczkami na glebę... W duchu miałem nadzieję, że wąż, który tak mnie urządził nie był jadowity...

< Wincha? >

Nowy wilczu


Autor: Mac Ponce
Właściciel: NevadaParadise na Howrse
Imię: Aiden
Wiek: 5 lat
Płeć: Basior
Żywioł: Aiden włada Mroczymi Żywiołami, głównie Śmiercią, Cierpieniem i Mrokiem.
Stanowisko: Psycholog, Szaman
Cechy fizyczne: Aiden to zwinny, szybki i sprytny wilk. Szybko porusza się po otwartym terenie, idealnie potrafi oszacować swoje położenie. Świetny z niego zabójca, a polowanie ma w małym palcu. Zwinnie porusza się także po wymagających terenach takich jak mgliste bory, góry. Jest dobrze zbudowany co pozwala mu na częste wygrane w walkach i potyczkach. Ma doskonały słuch, węch i wzrok. Żadna ofiara mu nie umknie.
Cechy charakteru: Aiden jest bardzo skrzywdzonym przez przeszłość wilkiem. Z powodu swojego losu nauczył się więcej milczeć, mniej mówić, a przy tym doskonale słuchać. Mimo wrogiego spojrzenia i swojej postury Aiden jest bardzo romantycznym i wrażliwym wilkiem. Nigdy nie zaznał prawdziwej miłości, stara się poznać kogoś do kogo bez obaw będzie mógł się przywiązać. Mimo złych wspomnień basior potrafi kochać, być lojalnym i uczciwym. Jednak jest mściwy i nigdy nie zapomina tego, co się kiedyś stało. Jego pamięć jest doskonała, najmniejsze szczegóły zakotwiczają się w jego głowie. Wiele czasu spędził w samotności co nie odbiło się na nim dobrze. Pewnego dnia zrozumiał, że samotność i brak drugiej istoty obok nie jest dla niego dobrym rozwiązaniem. Aiden odkrył, że bardziej jego charakter przypomina stadny, niż samotny. Z racji swojej tolerancji i zdolności akceptacji dobrze czuje się w towarzystwie i lubi inne wilki. Nie jest on jednak milo nastawiony do ludzi. Kiedyś mial styczność z człowiekiem co nie skończyło się dobrze ani dla niego, ani dla jego rodziny. Idealny słuchacz, idealny doradca, świetny przyjaciel, z naciskiem na cechę pamiętliwy.
Cechy szczególne: Jego spojrzenie jest bardzi przenikliwe, te oczy wiele widziały i wiele można z nich odczytać jeśli znajdzie się na to właściwy sposób. Kryją one w sobie wiele tajemnic.
Lubi: towarzystwo, rozmowy, doradzać i pomagać, chodzić na nocne spacery
Nie lubi: Ludzi, kłamstwa, fałszywości, zdrad
Boi się: Ludzi
Moce: potrafi zamroczyć napastnika czy ofiarę, wpada w szaleństwo i ciężko go zatrzymać, wzrokiem zniewala podatne na manipulacje ofiary, w nocy jest o wiele bardziej silniejszy.
Historia: Aiden urodził się jego pierwszy z trzech wilczków w nocy, w mglistym i niebezpiecznym lesie. Jego matka chciała jak najszybciej uciec z lasu wraz z jego ojcem, ponieważ na ich watahę natrafili źli ludzie, którzy wtargnęli na tereny stada z bronią i psami, próbując pozbyć się wilków. Było to odległe miejsce pełne niebezpieczeństwa i zła. Jego rodzice po odwróceniu od siebie uwagi udali się w las, aby wadera bezpiecznie urodziła. Jego ojciec czuwał przy niej. W końcu po wielu godzinach pod ściętym drzewem matka urodziła trzy wilki. Jedno bylo zbyt słabe i nie dożyło do rana, natomiast Aiden z siostrą byli dość silni. Jednak spokój nie trwał długo. Rano psy wytropiły w lesie rodziców Aidena wraz z młodymi. Ojciec poradził sobie z odparciem psów, jednak ludzie byli silniejsi. Matka siedziała pod ściętym drzewem cicho i tuliła potomstwo z nadzieją, że żadne z nich nie mruknie. Patrzyła jak jej partnera rozdzierają i mordują, pękało jej serce, lecz wiedziała, że musi chronić szczeniaki. Matce udało się wydobrzeć na tyle, żeby wynieść się z lasu. Aiden nie pamięta swojego ojca. Do roku wychowywał się z matką i siostrą. Jednak pewnego dnia ludzie powrócili do lasów, odkryli kryjówkę wadery i również została ona zabita. Siostra Aidena została zabrana, Aiden mial sporo obrażeń, które sam musiał sobie wyleczyć. Był jeszcze młody kiedy to się stalo. Doszedł do siebie i długo warował przy ciele matki. Nie wiedział co ma robić i postanowił udać się w stronę ludzi, aby odnaleźć siostrę. Nigdy jej nie odnalazł, ale ma nadzieję, że ona również żyje i ma się dobrze. Liczy na to, że kiedyś się odnajdą...
Zauroczenie: Wincha
Glos: Jednolity, głęboki, męski i łagodny. Czuć kiedy jest stanowczy a kiedy wściekły. Świetna dykcja, wypowiadane słowa są bardzo zrozumiałe i odpowiednio akcentowane. Niczym lektorzy w filmach.
Partner: Szuka
Szczeniaki: Nie ma, ale chciałby mieć
Rodzina: Rodzice nie żyją, siostra zaginęła
Jaskinia: Południe nr 4
Medalion: Czarny Diadem wysadzany małymi czerwonymi kamieniami, błyszczący, lśniący pod światło. W srebrnej obramówce, na cieniutkim ale niemożliwie wytrzymałym łańcuchu.
Towarzysz: -
Inne zdjęcia: Brak
Kupione przedmioty: Brak
Dodatkowe informacje: Brak
Umiejętności:
Siła > 150
Zręczność > 150
Wiedza > 160
Spryt > 120
Zwinność > 120
Szybkość > 100
Mana: Po ciężkiej walce Aiden regeneruje sie okolo 22-24 godzin