15.11.2017

Od Royal'a CD. Lii

Ciemna otchłań zdawała się nie mieć końca. Próby użycia skrzydeł i wzbicia się w powietrze zakończone zostały sromotną klęską. Coś w mojej głowie dało mi wyraźny sygnał do działania. To był moment, a ja działałem instynktownie. Szybkim ruchem przyciągnąłem do siebie waderę, odwracając się tak, aby większa siła uderzenia spoczęła na moich plecach. Tak więc ja z impetem zaryłem w twardą ziemię, zaś Lia wylądowała... No właśnie. Na mnie. Skrzywiłem się nieznacznie, czując piekący ból w okolicach górnej partii kręgosłupa. Alfa jak oparzona odskoczyła ode mnie, spoglądając na mnie nieco zmieszanym wzrokiem. Wiedziałem, że niemalże przytulając ją w locie do siebie, postawiłem ją również w krępującej sytuacji, jednak nie to wówczas miałem na celu. Ona jest Alfą - przywódczynią całej watahy - więc jej ochrona powinna leżeć w moim obywatelskim obowiązku. Cóż, na pewno jest personą ważniejszą ode mnie. Zresztą, mniejsza z tym. Nie chcąc poruszać tego tematu, wymamrotałem pierwszą myśl, jaka chodziła mi po głowie zaraz po upadku.
 - Cholerne śmiertelne ciało... - jęknąłem, wciąż leżąc plackiem na ziemi.
 - A miałeś kiedyś jakieś... 'Nieśmiertelne'? - samica uniosła lekko brwi.
 - Nie - rzuciłem krótko, podnosząc się ociężale z miejsca. - Co nie zmienia faktu, że chciałbym je mieć. A tak poza tym... Oprócz siniaka na plecach... Czuję się świetnie - stwierdziłem ze zdumieniem, sprawdzając przy tym, czy aby na pewno wszystkie kończyny są na swoich miejscach. - Przy upadku z tej wysokości powinienem już wąchać kwiatki od spodu.

[ Lia? Damn, nie miałam lepszego pomysłu ;_; ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz