- Cześć! Jestem Mateo, a ty? - Powiedział czarny basiorek, z siersćią ubrudzoną piaskiem.
- Eee... - zawahałam się. Był... Ładny. Poczułam gorąc na twarzy. - Ja... jestem Igazi... - Wydukałam.
- Więc... Pobawisz się ze mną? - Zapytał przekrzywiając łebek w przerażający sposób. Merdał ogonkiem jak jakiś psiur.
- No... Dobra... - Zgodziłam się.
- Gonisz! - Krzyknął, a gdy się zorientowałam w co gramy, szczeniak był już paręnaście długości lisiego ogona ode mnie. Pobiegłam za nim, jednak on był szybszy. Zobaczyłam drzewo. Miałam plan. Wskoczyłam na gałąź i ukryłam się w pomarańczowo-brązowych liściach. Patrzałam na swoją "ofiarę". Po chwili, odwrócił się, zaczął zwalniać.
- Igazi? - Zapytał. Zaczął się wracać. Poprawiałam ułożenie, by naskoczyć na basiorka, a gdy był podemną, zrealizowałam plan. Zeskoczyłam tym samym lądując przednimi łapami na Mateo. Przygniotłam go do ziemi.
- Gonisz! - Zawołam i zacząłem biec gdzie mnie nogi poniosą.
<Matołek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz