15.11.2017

Od Lii do Royala.

Patrzyłam z niepokojem na basiora. W pewnym sensie, powinien już nie żyć. Ewentualnie złamać kręgosłup. Zaczęłam rozglądać się po jaskini... albo raczej pomieszczeniu, w którym byliśmy. Ciemno jak... dobra, bez metafor.
- Royal, wziąłeś ze sobą może zapałki czy coś?
- Niestety nie...
- A więc pochodnia - odparłam biorąc z podłogi najbliższą kość, owinęłam na jej końcu dużą ilość słomy która była w szmacie, i oblałam to wszystko smołą. Znaczy połowa smołą, połowa naftą, żeby zobaczyć które się będzie lepiej paliło. Potem rozkazałam kości latać czasem obok mnie, czasem przede mną.
- Royal?
- Tak?
- Jesteś w stanie iść jakieś... 3-4 kilometry?
- No raczej tak.
- To dobrze, bo chyba będziemy musieli iść dłużej. - uśmiechnęłam się krzywo, i kazałam pochodni polecieć nieco dalej, po czym podpaliłam nią pochodnie, które wisiały na ścianach. Jedna od drugiej się zapalała. Gdy cały korytarz został oświetlony, naszym oczom ukazała się... czarna maź od czasu do czasu pokrywająca omszałe, w niezbyt dobrym stanie płytki, oraz kości. Masa kości różnego pochodzenia i różnego wieku.
- Em... to na pewno ten korytarz? - spytał basior.
- No właśnie nie. - mruknęłam wyjmując mapę - wpadliśmy tutaj, chociaż nie powinniśmy. Chociaż sądząc po stanie drzewa, właściwy tunel pewnie jest nie do przejścia.
- Pocieszające. - Royal zaczął oglądać ściany, podłogę i sufit. - Nie podoba mi się tutaj, ale dobra, chodźmy.
- Wątpię, by komukolwiek się tutaj podobało... - mówiłam idąc przed siebie z mapą przed głową, omijając każdą plamę tajemniczej czarnej mazi.

< Royal? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz