-
Trzymaj się z dala od mojej Luny! – Warknąłem na basiora.
- Spokojnie! – Zaśmiał się. – Nie jestem niewyżytym gwałcicielem!
- Nie znam cię zbyt dobrze, możesz kłamać. – Wyszczerzyłem się, pokazując rząd
ostrych, kremowych kłów.
- Wyżywam się na Rodini, daję słowo! – Zrobił krok do przodu. Warknąłem. –
Jakiś ty nerwowy.
- Ja chronię swoją partnerkę przed zbokami!
- Tak, zbok mnie chroni przed zbokami… - Mruknęła Luna.
- Kto jest zbokiem? – Wszyscy trzej usłyszeliśmy nowy głos. Zza krzaków wyszedł
Equel. Luna westchnęła.
- No pięknie, ja sama w towarzystwie trzech zoofili… - Najwyraźniej Equel to
usłyszał.
- Że co?
- Idźcie od mojej Luny! – Odwarknąłem.
- Em, ok? – Equel spojrzał na mnie jak na debila.
- Nie chciałabyś spróbować trójkącika? – Spytał Erotare, kierując pytanie
Lunie. Wadera się zawstydziła i ukryła się jeszcze bardziej za mną.
- SPIER****J! – Wrzasnąłem na tego śmiecia, który chciał pozbawić mój skarb
dziewictwa. Equel widząc, co się dzieje wycofał się z miejsca akcji.
- N… - Przybliżył się, chcąc coś powiedzieć, ale mu na to nie pozwoliłem,
rzucając się na niego. Wgryzłem się w jego bark. Spadł z nóg.
<Luna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz