Siedziałam na gałęzi, nad Mateo. Sprawdzał wygniecione miejsca po trawie.
- Igazi? Kiiyuko? - Zawołał basiorek. Odpowiedziała mu cisza. Zaczęłam poprawiać ułożenie tylnych łapek. - Haloooo?! - Zawołał. Z krzaków wybiegła Kii, a ja chciałam skoczyć. Tak, chciałam, ale spadłam. Spadłam przed Mateo, Kii nie zdąrzyła wychamować. Walnęła we mnie, a ja walnęłam w Mateo. Samczyk został przyciśniony do pnia drzewa.
- Zepsułaś! - Krzyknęła na mnie waderka.
- Ty za szybko wybiegłaś! - Odkrzyknęłam.
- Cicho! - Wrzasnął Mateo. Położyłam po sobie uszy. - Ktoś mi wytłumaczy o co chodzi?
- Bo Igazi chciała cię przestraszyć!
- Jak to ja?! To ty! - Broniłam się.
- Nie kłam!
- Sama kłamiesz!!! - Nagle wadera ugryzła mnie w ucho. Pisnęłam i odwzajemniłam się tym samym. Zaczęłyśmy się szarpać. Mateo wygramolił się spod nas.
- Spokój! - Krzyknął, jednak my nie przestaliśmy.
<Matołku? c: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz