15.11.2017

Od Lii do Royala

Powietrze było zimne, i nie przyjemne. Nie przepadam za takim. Gdy dolecieliśmy do drzewa, woda była... taka zielonkawo-brunatna. I śmierdziało smołą.
- Chyba bez tabliczki informującej, że woda jest nie do picia by się obyło. - mruknęłam próbując nie wetknąć sobie do nosa resztek trawy, byleby pozbyć się tego uporczywego smrodu.
- Raczej tak. - uśmiechnął się basior.
- A więc... trza wejść przez te... " drzwi" które... były w dość złym stanie?
- Chodzi ci o tą wypaloną dziurę?
- Dokładnie - uśmiechnęłam się krzywo. - No to chodź. - zaczęłam obchodzić drzewo, aż w końcu dotarłam jakoś do wejścia. W sumie mogłam dotrzeć do niego, poprzez skakanie na kamieniach, ale te jakoś dziwnie parowały, więc wolałam nie ryzykować. Dwa metry dalej był wystający, wysoki korzeń, który parował mniej, ( chociaż nie mniej obrzydliwie wyglądał ) dzięki któremu można było się dostać do tej... jak to ujął Royal " wypalonej dziury " Basior poszedł pierwszy, gdyż jakoś miał do tego zapał. Ja po nim, a gdy już byłam w drzewie, miałam ochotę rzygnąć.
- Dobra, gdzie ten tunel? - spytał. No cóż. Nie musiałam odpowiadać, bo gdy otwierałam pysk by powiedzieć, coś się pod nami zarwało, i... tak oto skończyliśmy w drugim tunelu. Tylko że ten, był cholernie ciemny, i do tego przez cały czas lecieliśmy w dół. W pewnym sensie, była to taka otchłań. Spróbowałam machać skrzydłami, albo jakoś spowolnić upadek. Próby całkowitego zahamowania, oczywiście poszły na marne.

< Royal? Spadamy! Cieszysz się? XD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz