Ponownie przechadzałem się terenami watahy z istnych nudów. Ostatnimi czasy nie miałem za bardzo co z sobą zrobić, także zazwyczaj większość dnia odpoczywałem, polowałem, pracowałem i tak w kółko. I przyznam szczerze, że ta monotonia zaczęła mnie irytować. No ale cóż mogłem poradzić? Tak więc i tego dnia wybrałem się na krótką wycieczkę, a mianowicie na polowanie. Coś w końcu jeść musiałem... Udałem się do lasu, najdalej położonego od mojej jaskini by minęło więcej czasu nim wrócę do siebie. Przynajmniej polując nie będę się nudził...
Tak więc przekraczając próg lasku zacząłem węszyć w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia. Trochę mi zajęło samo złapanie tropu, ale w końcu się udało i do mojego nosa dotarł zapach jelenia.
Uśmiechnąłem się pod nosem i zerwałem się do biegu. Kilka razy o mało co nie upadłem potykając się o jakieś krzaki i gałęzie, ale jakoś udało mi się bezszelestnie dotrzeć do mojej zdobyczy. Akurat samotnie skubał sobie trawkę. A że nie był zbyt duży to miałem większe szanse. Poczekałem na odpowiedni moment, gdy ten ponownie nachylał się aby zjeść trochę tego zielska i wtedy wyskoczyłem. A ze względu na to, iż był niedaleko to wylądowałem centralnie na nim.
Zaledwie chwilę później leżał już nieruchomo na ziemi pod moim ciężarem.
Czyli mogłem zabrać się za wyżerkę...
Już przymierzałem się do pierwszego gryza, bo burczało mi w brzuchu i byłem głodny, lecz nagle w krzakach coś się poruszyło. Usłyszałem szelest i poczułem jakiś nieznajomy zapach.
I właśnie w tym momencie zza drzew wyłonił się inny wilk.
- Kim jesteś? - spytał z pozoru spokojnie.
- Aksel, miło mi - odparłem. - A ty?
Ktosiu? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz