20.11.2017

Od Mirany do Silvera

Nocne wędrówki to już chyba mój zwyczaj. Wdychanie leśnego powietrza stało sie nałogiem, a śpiew ptaków, kojący zmęczone krzykami szczeniąt uszy niemalże codziennie wybrzmiewał nad moją głową. Tym razem spacer nie był jednak taki jak zawsze.
Szłam błotnistą ścieżynką cicho wtórując słowikom. Sosny, dęby i brzozy tworzyły ażurową kopułę, przez którą patrzył księżyc- jak zwykle tworząc melancholijny nastrój. Wiatr mierzwił moje futro chłodząc moje ciało, jednak nie przeszkadzało mi to. Szum lasu akompaniował swoim skrzydlatym przyjaciołom. Nagle harmonię dźwięków przerwały czyjeś kroki. Gdy się odwróciłam, zobaczyłam sylwetkę wilka.
-K-kto tam?- zawołałam zduszonym głosem, nie chcąc spłoszyć ptaków. Kształt podszedł bliżej. Ujrzałam trochę wyższego od siebie, ciemnoszarego basiora.
<Silver? Takie opko na powitanie ^^>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz