24.05.2018

Od Mateo do Kija Yuko

Niniejszym uznaje się moje ostatnie op z tego wątku za nieważne.
W zasadzie powinienem się cieszyć, ale oprócz tego, że zupełnie nie mogłem się skupić w tej atmosferze uniesienia, to o ściany umysłu obijała się wciąż jedna myśl: dlaczego zostałem wyrzucony do Dołka Zagłady?
- Eeee... Witaj, matko? - wydusiłem. Ciężko tak mówić o kimś, kogo zna się parę sekund, a poza tym... Właśnie! - Macie tu gdzieś pocztówki?
Mama mnie zabije, jak jej niczego nie wyślę!
Siostra i nowo poznana wilczyca, której nazwanie rodzicielką przychodziło mi wciąż z niejakim trudem, spojrzały na mnie ze zdziwieniem. Jedynie Kij okazał trochę zrozumienia.
- A... To chyba ten zamorski wynalazek, pamiętasz, mamo? Że niby bazgrają znaczki na kawałku pergaminu, a potem jakiś koleś to wszystko nosi... - Miriam nagle olśniło. - Jeśli o to ci chodzi.... Ale to zupełnie niepraktyczne. Od tego są przecież feniksy!

- - - - - - - ta kreska oddziela rzeczy ważne od nieważnych. Jeśli nie jesteś zainteresowany działaniem australijskiej poczty, możesz przeskoczyć za następną linię - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 

- Feniksy..? - wydukałem, już ciągnięty przez siostrę w stronę dużego pawilonu. Kiedy weszliśmy, powietrze aż zagrzmiało od masy krzyków i wrzasków.

- To mój ulubiony. Maciuś - powiedziała z dumą Miriam, gładząc piórka jednego z najgłośniejszych krzykaczy. Ptak wypiął dumnie pierś, prezentując czerwono - pomarańczowe pierze, po czym łypnął na mnie nieprzyjaźnie.
- Aha. - Obejrzałem stworzenie ze wszystkich stron, ale nie dało mi to żadnych wskazówek na temat jego użytkowania. - I co mam z nim zrobić?
- Jak to co!? - zdziwiła się siostra, ale szybko się opamiętała. - Ach. No tak. Po prostu idź z nim do tej budki w rogu i opowiedz mu treść wiadomości, a na koniec podaj adres. To wystarczy.
Niepewnie kiwnąłem głową, a siostra bez ostrzeżenie wpakowała mi feniksa na grzbiet. Niezdarnie podszedłem do budki i posadziłem stwora na znajdującej się tam żerdzi.
- Eee... A wiec tak... - zająknąłem się, ale Maciuś już spoglądał na mnie szyderczo, nadstawiając dziury uszne. To, że powtórzy to Lunie, miałem już jak w banku. Starałem się kontynuować już bez efektów specjalnych. - Kochana Mamo! Nie przestrasz się tej pokraki, używają ich tu zamiast poczty....
Kiedy podałem adres, Maciuś spojrzał na mnie jakbym powiedział mu co najmniej, że ma lecieć na Księżyc.
- Co się gapisz? W końcu to twoja fucha - prychnąłem. Feniks zesztywniał i mógłbym przysiąc, że zastanawiał się, jak wielką dostanie karę za wydziobanie mi oczu. Wreszcie jednak niespodziewanie wystartował, oczywiście o mało co nie urywając mi głowy.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - kreska kreskę pogania... - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 
- Fajna ta wasza poczta - mruknąłem do Miriam, wychodząc z ptaszarni. - Wyjątkowo miła obsługa.
Rozpromieniła się, co nasunęło mi przypuszczenie, że chyba nie załapała ironii, i zaczęła coś ćwierkać na temat jakości usług świadczonych przez feniksy. Rozejrzałem się. Zabudowania watahy rozmieszczone były na planie koła - wszystkie wilki w jednym miejscu; pewnie chatki są tylko wejściami do ich nor. Wszystko było ślicznie przyozdobione różnorakim zielskiem i rysunkami dzieci, a na środku pysznił się placyk, na który zmierzaliśmy. Zza jakiegoś domku wyłonił się Kij.
- Mateo...
- ...prawda, że Maciuś jest słodki? I taki grzeczny! Nie kręci się ani nie wierci podczas dyktowania... - trajkotała w najlepsze siostrzyczka. To już jest kłamstwo w żywe oczy!
- Mateo!
- On? Grzeczny!? Patrzył na mnie jak na swój obiad! - wymruczałem gniewnie. Jakim cudem Miriam mogła mieć o nim tak wysokie mniemanie?
- Coś mówiłeś? - zapytała wadera.
- Nie, nie, nic - 
- MATEO!
- Gratulacje, możesz posadzić moim uszom cebulę na grobie! Co się dzieje!? - spytałem Kija z niemałym oburzeniem. Ona naprawdę ma jakieś skłonności sadystyczne, próbuje mnie pozbawić słuchu!
- Wreszcie się obudził! - Kiiyuko bynajmniej nie czuła się winna, sądząc po poirytowanym tonie. - Chodź ze mną!
- Gdzie znowu? - wywróciłem oczami, ale ponieważ zdążyła już się odwrócić i ruszyć, nie pozostało mi nic innego, jak przepraszająco skinąć głową Miriam i udać się za czarnołapym Bałwanem. A zmierzał on do jakiejś malutkiej, skalnej jaskini - ewenementu na skalę całego, pustynnego terytorium watahy.
- Tu będziemy spać, nie mają innego miejsca - wyjaśniła szybko, wchodząc trochę głębiej. Skoro o tym była mowa, zauważyłem, ze robi się już ciemno. Lokum było maleńkie, jak na dwa wilki – niewystarczające. Zanim jednak zdążyłem zapytać, czy nie moglibyśmy po prostu przespać się pod chmurką, dodała – na tę noc zapowiadają deszcz, jutro będzie wielkie święto z tej okazji. Chyba nie chcesz przemoczony zginąć pod łapami świętujących tłumów?
- No raczej, że nie, ale… - Tylko tyle udało mi się wtrącić.
- Nieważne, nie po to cię tu ściągnęłam. – Wzięła głęboki wdech, po czym oznajmiła poważnie - Czuję… Czuję gdzieś w środku, że coś jest nie w porządku.
Jakimś cudem powstrzymałem się od uwagi na temat rozstroju żołądka.
- W jakim sensie: jest nie w porządku? – zapytałem, a Kii zgromiła mnie spojrzeniem.
- Gdybym wiedziała, tobym powiedziała! – prychnęła. – Mam tylko nikłe przeczucie, że chodzi watahę. Chyba… Chyba coś złego się tam dzieje.
Na chwilę zapadła cisza.
- O ile dobrze pamiętam – powiedziałem ostrożnie – to nigdy wcześniej nie miałaś żadnych proroczych przeczuć. Może niepotrzebnie się tym przejmujesz? Zresztą Luna chyba próbowałaby się skontaktować, gdyby coś było nie tak…
- Może… - Kij nie wyglądał na przekonanego. – W każdym razie, wolałam, żebyś wiedział. A, no i przy okazji: twoje rodzeństwo jest w domu. Odesłano je ze szpitala.
Co!? Jak ja.. Jak… Co ze mnie za brat!? Zapomniałem o własnym rodzeństwie? No tak, było w tym magicznym kuferku, ale jak ja mogłem zapomnieć?
- Dobra, nie załamuj się. Chciałam zaczekać, aż się zorientujesz, ale chyba Australia za bardzo cię pochłonęła. To nie twoja… Znaczy, to jest twoja wina, ale nie przejmuj się tym teraz… - towarzyszka starała się mnie pocieszyć. Raczej jej nie wyszło. – Patrz, jak księżyc ładnie świeci… A właśnie, już noc! Chodźmy spać.
Czyli co, mam sobie tak łatwo wybaczyć!? Co do spania, gdyby rzeczywiście dało się pójść, to bym poszedł, ale biorąc pod uwagę wymiary jaskini mogłem się jedynie położyć tam, gdzie stałem. Kij zresztą też, co spowodowało pewną niezręczną sytuację, bo znalazła się zdecydowanie za blisko mnie. Doceniwszy jednak dobre strony sytuacji, a mianowicie możliwość wykorzystania jej jako poduszki, postanowiłem odpłynąć w przysłowiowe objęcia Morfeusza.
<Kiiiiju? Opisz swój sen :3>

19.05.2018

Od Kiiyuko do Mateo, czyli wielki powrót Ewci na WMS.

(Tak, nie odpisywałam Mateosi od 4.03. Spaprałam sprawę, zaraz biorę się za form Kijka i opko do Lily od Evana. Wreszcie moje długo oczekiwane zabiegi weszły w życie! :') )


  Spojrzałam na nowo "poznaną" waderę, po czym przeszłam wzrokiem na czarnego. Tego się nie spodziewałam. Na środku suchego jak pieprz stepu obcego kraju spotkać nagle rodzinę? Nie zdarza się to bynajmniej codziennie, więc zaskoczenie w moich oczach chyba było uzasadnione, czyż nie?
- S-siostrą...?- zdołałam tylko wydukać. Nie dość, że każą człowiekowi t r u c h t a ć, to jeszcze tak zaskakują, no po prostu podwójna szansa na zawał dla mojego wilczego serduszka!
- Tak, siostrą.- odparła zadziwiająco podobna do mojego towarzysza wilczyca, wciąż taksując wzrokiem swojego rzekomego brata. Mimo mojego szoku - który zresztą pewnie nie był większy od szoku ich obojga - postanowiłam nie przerywać ich dialogu, aby dowiedzieć się więcej.
- Gdzie byłeś przez cały ten czas? - zapytała ożywiona Miriam - Mama się mar.. właśnie, mama! - oświeciło ją - Chodź! - rzuciła do Mateo, po czym zniknęła w krzakach, a chwilę potem podążył za nią jej, zagubiony przez tyle lat, brat.* Nie miałam innego wyboru, jak tylko pójść za nimi.
  Po drugiej stronie chaszczy step nie był jakoś specjalnie inny, poza tym, że jakieś pięćdziesiąt metrów dalej zaczynał się, jak na australijskie standardy, gęsty, suchy lasek, z którego dochodził zapach wilków! Zrównałam się krokiem z rodzeństwem, a nie było to łatwe, gdyż poruszali się oni niezwykle szybko, wprost galopując w stronę drzew. Gdy weszliśmy pomiędzy uschłe gałęzie, zapach stawał się coraz intensywnejszy, a był dobrze wyczuwalny, ponieważ kontrastował z.. brakiem zapachu Australii.
  Doszliśmy do małej polanki, na której stał.. wielki szałas? Dziwną mają tu kulturę. Mój towarzysz wariował. Rozglądał się dookoła, truchtał w miejscu, jakby skomlał. Jego siostra wykazała się większym opanowaniem, ale widać było, że też trudno jest jej zachować spokój.
- Mamo! - zawołała, po czym z szałasu wyszła lekko już wysiwiała wadera, ale blask w jej oczach pozbawiał ją wrażenia podstarzałej.
- Miriam, co się stało, słońce mo...- przerwała, widząc stojącego obok swojej córki basiora.- Synu! - dobra, troskliwa (przynajmniej z pozoru, bo kto gubi dzieci w dołkach?) matka zawsze rozpozna swoje szczenię. Rzuciła się na zdezorientowanego Mateo, który najpewniej swojej biologicznej matki nie pamiętał.
- Pani jest moją.. m-mamą?- zająknął się biedak, nie dziwię mu się. Mi natomiast pozostawało patrzenie na ten zlot rodzinny i bycie cicho, nie chciałam przerywać takiej wzruszającej chwili, pomyślałam, że swoje pretensje odłożę na trochę później.
- Tak! Gdzieś ty był przez cały ten czas?!- to pytanie basior słyszał już któryś raz.

<Mateo, odpisałam, idę się zabrać za formeł.>

11.05.2018

Od Vergila - Elegia o...!

"Jedni mówią, że świat zniszczy ogień
Inni, że lód
Iż poznałem pożądania srogie,
Jestem z tymi, którzy mówią ogień. 
Lecz gdyby zaś świat dwakroć ginąć mógł 
Sądzę, że wiem o nienawiści dość, by rzec:
Równie dobry lód jest, by niszczyć 
I jest go w bród"

Nienawiść to potężne narzędzie. Dające siłę do działania 
Chęci do podejmowania decyzji 
Moc, aby pokonać przeciwności losu
Nienawiść jest jak ogień, co trawi cię od środka
Żąda ofiar 
Więcej i więcej, za każdym cholernym razem 
Jest jak demon, co pożera wszystkie inne emocje 
Co wyje opętańczo
Co krzyczy:
"Zrób to. Nie daj się. Trzeba wziąć sprawy we własne łapy. I zmienić świat wokół siebie." 
A czy ty? 
Jesteś ogniem czy lodem?
Czy jesteś płomieniem rewolucji?

Od Ignasi

Wycofałam się z krzaków, kiedy zobaczyłam, że obcy mi wilk wskoczył w czeluść. Najchętniej sprawdziłabym gdzie wszedł, jednak trochę się bałam, co tam mogę spotkać. Nie codziennie widzi się obce wilki w dziwnych szatach krążące po terenach naszej kochanej watahy, tym bardziej skaczące w dziwne bunkry. Gdybym tylko mogła bliżej podejść i zobaczyć, co kryje pod ubraniem mogłabym wiedzieć, kto to taki. Jednak niedane mi było poznać jego godność, przynajmniej na chwilę obecną. Miałam mieszane uczucia, co do tego, co przed chwilą zobaczyłam. A może jednak powinnam za nim pójść? Co jeżeli to jest jakiś psychol, który chce zaatakować naszą watahę? Obowiązkiem byłoby sprawdzić czy jest prawdziwym zagrożeniem dla watahy, czy tylko jakimś wilkiem, który upadł na głowę i bawi się w tajne stowarzyszenia. Jednak, zawsze istnieje ryzyko, że może mi coś zrobić. Powinnam uważać. Czułam narastający strach, który niejako motywował mnie do działania. Ostrożnym krokiem podążyłam za nieznajomym.
<Nieznajomy? :3>

Od Mateo.


Niebo ciemniało z minuty na minutę. W powietrzu, nabrzmiałym od wilgoci, dawało się wyczuć nadciągającą burzę. Nad watahę nadciągały czarne chmury.
Dosłownie i w przenośni.
Powoli szedłem przez las. Większość wilków siedziała bezpiecznie w swoich domach. Niektórzy nie wiedzieli nawet, co się działo.
Ale ja wiedziałem. Wataha Mrocznych Skrzydeł miała zostać zniszczona.
Nie, nie przez żaden katklizm, to Alfa wystosowała nam orędzie. Jak zwykle, nikt go nie usłyszał. Przynajmniej nie od razu. Kopnąłem kamień. Nie mogłem i nie chciałem uwierzyć, że mój dom, miejsce, w którym zaznałem szczęścia i spokoju ma być tak po prostu obrócony wniwecz. Czy coś można jeszcze zrobić?
Pierwsze krople deszczu uderzyły o ziemię, po chwili cały świat tonął we łzach nieba. Spojrzałem na swoją przemakającą kapłańską szatę. O wytarty, stary materiał uderzała woda. Krople spływały po fałdach, łącząc się na moich oczach w większe strumienie. Końce tkaniny podwijały się z powodu wieku, jednak gromadząca się woda po chwili przełamała krawędź i chlusnęła na ścieżkę.
Podniosłem głowę. Tak, można. A nawet należy.Ruchem pyska zarzuciłem na głowę kaptur i ruszyłem żwawiej w głąb lasu.
* * *
Burza.
Słychać jedynie uderzenia kropel o liście drzew.
Zza zakrętu ścieżki wychodzi czarny wilk w długim płaszczu. Staje. Rozgląda się, lecz nie widzi nikogo, więc skacze w czeluść. Przez chwilę da się słyszeć gruchot śmieci pod łapami, po czym odgłosy głuchną.
Cisza.
Z krzaków wycofuje się brązowa istotka. Na drzewie śpiewa ptak.

Meteo znowu miesza, czyli nie słucham się Alfy

Żeby nie było - my wciąż piszemy opowiadania, może tylko poza waszym polem widzenia... ;)
Zapraszamy do dołączenia!

Zacznijmy od tego, że w tym jednym przypadku nie obchodzi mnie, co mówi Lia. Ja w Was -  i w siebie - ciągle wierzę. Również włożyłam trochę (nie porównuję się do innych, oczywiście) pracy w ten blog, i po prostu NIE POZWOLĘ aby to się tak skończyło. Dlatego podburzam was do buntu! :D
Okej, okej, po prostu robimy rewolucję. Chcecie do nas dołączyć i wywalczyć dla WMS-u przyszłość? DALEJ! Piszcie w komentarzu pod postem! Potrzebujemy Was!
Oczywiście, musicie chcieć zostać w watasze, i być gotowi na pisanie. Po co nam nieaktywni Rebelianci?
Wszyscy, którzy się nie zapiszą, uznani zostaną za przeciwników Rewolucji i będą głównymi antagonistami w rewolucyjnych opowiadaniach, które będziemy oznaczać etykietą Bunt.
Szybko! Zapisz się na listę! Chyba, że nie chcesz. 
Mateo

PS. A, no tak. Oczywiście, Rebelia ma też swoją siedzibę, do której można się dostać jedynie z tego bloga. Rebeliantów proszę o podawanie w komentarzach nicków na Hw/innej formy kontaktu, dzięki której przekażemy wam, jak się Tam dostać.

10.05.2018

Zamknięcie/Zawieszenie.

A więc. Pisząc to... mam humor do zabijania, ale do rzeczy. Uznałam, że nie ma sensu ciągnąc tego dłużej. Wszyscy wiedzą, że ten blog nie ma szans odżyć. I nie odżyje. Straciłam nadzieję (jak na pesymistę) Tak więc... zamykam watahę. Może kiedyś odżyje? Pewnie za sryliard lat przy wyginięciu ludzkości.... czyli nigdy. Mam nadzieję że wszyscy znajdą sobie inne zajęcie, choć pewnie już od kilku miesięcy to inne zajęcie mają. Życzę miłego ranka/dnia/wieczoru/nocy, w zależności kiedy to czytacie. I chyba wszyscy są zadowoleni, a przynajmniej ja tak myślę. Do zobaczenia w przyszłym życiu.

~Lia

6.05.2018

Nie-mam-pomysłu-na-tytuł

Cześć, niewielka grupo ludzi, którzy to przeczytają! No to tak: sądzę, że przydałoby się coś zmienić, i mam nadzieję, że przynajmniej część z was myśli podobnie. Proszę o pomoc was - blog nie ma przecież na celu służyć jednej, konkretnej osobie, a wszystkim członkom watahy. Każdy ma swój wkład w jej tworzenie, najczęściej poprzez tworzenie jej historii. Chciałabym, żeby wam się tutaj podobało. Dlatego proszę, jeśli macie jakiś pomysł na to, co (a jeszcze lepiej: w jaki sposób) można by było ulepszyć, zmienić lub nawet całkowicie usunąć, piszcie do nas (czyli na przykład do mnie lub naszej kochanej Alfy która się - mam nadzieję - na mnie za to nie obrazi)! Nawet najbardziej szalone pomysły przydają się, żeby obmyślić coś nowego :)

Z nadzieją, że ktoś będzie chciał współpracować,
życząca wam zdrowia, szczęścia, pomyślności na drodze życiowej oraz duuuużo weny na opowiadania,
Mateo

Arena otwarta po raz kolejny

Arena

Witajcie! Arena działała tylko raz, więc oczywiście, trza było znowu otworzyć. A więc, jak obiecałam. Mamy tutaj:


Zasady/Informacje
 A więc. Całe wydarzenie będzie trwało od 4.05.2018 do 12.05.2018 w międzyczasie musicie napisać jak najwięcej opowiadań, o tym, jak przeżywacie... tą naszą małą apokalipsę (zombie da się zabić poprzez przebicie ich mózgu... czymś. Zarażasz się poprzez krew. Ugryzienie, zadrapanie... coś jak apokalipsa mieszańców, ale jednak nie. Magia za bardzo na nich nie działa) ) Im więcej opowiadań, tym lepiej. Chociaż, oczywiście długość też się liczy. Opowiadania powinny być dłuższe, niż 200 słów. Za długość, fabułę, broń wcześniej kupioną w sklepie, i użytą w opowiadaniach dostaje się punkty. Pod koniec, zbieramy ilość opowiadań, wyciągamy z nich punkty i sumujemy. Wygląda to mniej więcej tak:

Fabuła: min -1 pkt, max - 14 pkt
Długość: min - 1 pkt, max - 10 pkt
Broń użyta w arenie: Od 0 do 5 pkt

Zgłaszamy się na dole w komentarzach, lub wysyłamy powiadomienie do kogoś z adminów.
Zgłoszenia przyjmowane do niedzieli. Ewentualnie do poniedziałku

Lista zapisów
Samowpisany Mateo


Punktacja
-

Od Henty do Vergila

Obudziłam się wcześniej nić zwykle... Około 2 w nocy. Chciałam rozprostować łapki, więc poszłam na taki sobie spacer. Chętniej już bym polowała, ale nie jestem głodna. Uwielbiam patrzeć w niebo, jest takie... Niebieskie XD, ale jest jeszcze ciemnica. Nagle coś przelatywało nad moją głową, był to basior. Biegłam za nim, ledwo co nadążałam. Jak wylądował schowałam się w krzakach i obserwowałam. Widziałam tylko jego czerwone jak krew oczy, a sam usiadł na skale i coś nucił. Nie wiem skąd, ale znałam tą nutę, nie pamiętam słów ani nazwy, więc słuchałam. Mam nadzieję, że mnie nie zobaczy. Pomyśli, że go szpieguje! Boo... W sumie tak jest default smiley xd
<Vergil?>

4.05.2018

Od Leło Ciong Dalrzy Liji

Siedziałem w jaskini Alfy. W sumie, nie było to takie złe, nawet dobrze się bawiłem. Ale nie dawałem tego po sobie poznać. Co jakiś czas rzucałem nienawistne spojrzenia w stronę Lii. Przez nią traciłem mój cenny czas.
- No, to jakie babeczki robimy? - spytałem na samym początku, kiedy podstawowe składniki zostały w miarę ogarnięte i rozstawione na stole.
- Czekoladowe! - stwierdził szczeniak, z niecierpliwością zacierając łapy.
- Tylko mają być z kremem - upomniała się Lia, leżąca nieopodal na grzybie, pod kocem.
- Co takiego? Nie dosłyszałem - powiedziałem z przekąsem.
- Czy łaskawy pan mógłby przyozdobić swoje wypieki kremem? - ponowiła pytanie wadera, patrząc na mnie znudzonym wzrokiem. - Najlepiej truskawkowym.
- Yhym - mruknąłem pod nosem. - Już się robi.
Szybko przypomniałem sobie przepis. Dobra, jeśli chodzi o to wcześniejsze "nie umiem gotować", to przyznaję, iż było to kłamstwem. No ale jeśli miałem iść piec babeczki, tym samym marnując czas, w którym mogłem zrobić tak wiele... Trzeba było łapać się wszystkiego.
Najpierw do miski wsypaliśmy mąkę, kakao, sodę oczyszczoną i proszek do pieczenia. Po małym wymieszaniu składników dodaliśmy cukier, cukier waniliowy, oraz kilka zachęcająco pachnących aromatów i parę różnych przypraw, m.in. miętę. Rozmiksowane wcześniej jajka i mleko, czyli aktualnie masę mleczno-jajeczną wlaliśmy do suchych składników. Następnie dodaliśmy do tego roztopione masło. Na koniec mleczną czekoladę. Wsadziliśmy to do piekarnika. Przepis jest prawdziwy, jakby co..
No, to teraz pora na krem... Wziąłem truskawki, mleko, trochę cukru i wszystko co tam do niego potrzebne. Zmiksowałem to wszystko. Kiedy przechodziłem koło Lii, zmierzając ku niemiłosiernie pipczącemu piekarnikowi - oczywiście przez przypadek - potknąłem się, a miska z kremem wylądowała tuż na głowie wadery. Zacząłem się głośno śmiać.
<Liaaaaa?>


3.05.2018

Co nieco o Arenie

Witajcie już i tak nie żywi ludzie! Pewnie nawet tego nie przeczytacie, ale mam zamiar otworzyć arenę. Za dużo się TWD naoglądałam (ekhem. Dzięki Luna) więc postanowiłam że... zrobię taką małą apokalipsę zombie.
Chcesz stracić kończynę, odejść z watahy albo po prostu ją... no cóż. OŻYWIĆ?! Nie bądźcie martwi i nudni jak te trupy z serialu, bo akurat one zaczynają mnie trochę już irytować. Jeżeli chcesz.... proszę! Zapisy od... jutra. Może być? No, to fajnie. Jutro będzie gotowy przebieg. Arena otwarta przez... do ustalenia. Wszystko będzie w następnym poście.

~Rachel

Nowa wadera! Henta


Właściciel: Henta
Imię: Henta, lubi tez zdrobnienie Hen, ale tylko przyjaciele mogą tego zdrobnienia używać.
Wiek: 2 lata i 1 miesiąc
Płeć: Wadera
Żywioł: Nie ma żywiołu. Inni mówią, że jeszcze się jej nie objawił.
Stanowisko: Zabójca i Szpieg.
Cechy fizyczne: Chuda, zwinna. Noo nastolatka default smiley xd, doskonały węch i słuch, wytrzymała
Cechy charakteru: Nie lubi dzieci, bo są upierdliwe. Dla osób, które ją irytują jest kąśliwa i często rozmawiając z nimi używa sarkazmu. Szczeniaki często jej unikają, ze względu na jej sposób bycia, oraz dziwny, przenikliwy wzrok. Idealnie umie łączyć fakty, oraz rzeczy jakie się wokół niej dzieją. Prawie wszystkie przewinienia uchodzą jej na sucho. Lubi rozmawiać z innymi wilkami, być w ich towarzystwie, chociaż nie pogardzi też chwilą samotności. Dosyć odważna wadera, będzie atakować, nie mając zupełnie żadnego planu. Działa dość impulsywnie, uwielbia się przekomarzać z innymi. Tym właśnie innym pomagać nie lubi, chyba że jesteś jej przyjacielem. Wtedy może wiele zrobić. Jest bardzo gadatliwa, potrafi gadać godzinami, niektórzy mogą mieć jej przez to dość.
Cechy szczególne*: nie wyróżnia się, chyba że kolczykami na uszach, obrożą i bransoletką
Lubi: Towarzystwo, ale nie pogardzi czasami samotnością, alkohol (czasami!). Zabijać, torturować (rzadko, ale lubi default smiley xd)
Nie lubi: dzieci, ponurych rozmów, starych wilków
Boi się: Była kiedyś zwykłym psem, czyli boi się schroniska i łapaczy psów.
Moce: Nie ma. Tak jakby wilk zwykły
Historia: Niestety. Nie chce mówić o przeszłości, ale jeżeli komuś zaufa i to tak bardzo, wtedy może opowiedzieć wszystko. W jakimś opowiadaniu na pewno napisze jej historię
Zauroczenie*: Ma za dużo zauroczeń. Nie chce mi się wymieniać.
Głos*: Prawie jak Rainbow dash, tylko trochę wyższy i bez takiej... chrypy?
Partner*: Nie ma partnera, ale uwielbia towarzystwo trochę starszych od niej basiorów
Szczeniaki*: No gdzie? ona dopiero co dorosła!
Rodzina: Nic nie wiadomo o jej rodzinie. Sama nie chce o tym mówić, a jest gadatliwa
Jaskinia: Zwykła jaskinia, nie stać ją na super lokum
Medalion: Jej obroża
Coins: 0
Towarzysz*: Nawet o tym nie myślała, nie chce mieć zwierzaczka
Inne zdjęcia*: nie posiada
Przedmioty kupione w sklepie*: Braq
Dodatkowe informacje*: hmmm... Raczej nic... Nie lubi jak się o niej mówi obcym.
Umiejętności:
: Siła: 150
: Zręczność: 200
: Wiedza: 100
: Spryt: 150
: Zwinność: 100
: Szybkość: 100
:Mana: Zależy ile użyje siły i szybkości, ale tak po mega hardcorowej walce to nawet 12 godzin