Spojrzałam na niego spode łba.
- Tak, królik. - wskazałam łapą na ową istotę. - Zające nie są takie kolorowe. A skąd on się tu wziął to nie mam pojęcia.
- Ważne, że jest co zjeść. - powiedział Kagekao i bez zastanowienia rzucił się na zająca, zapominając, że ma na grzbiecie Mateo.
- STÓJ KONIKU! - krzyknął ciągnąc go za uszy. Królik słysząc hałas nerwowo rozejrzał się dokoła i spierniczył w siną dal... W międzyczasie zdezorientowany, pociągnięty za uszy Kagekao przywalił głową w drzewo. Auć, to musiało boleć. Mateo nawet nie spadł z jego grzbietu, bo kurczowo trzymał się jego uszu.
- Ja chcę jeszcze raz! - krzyknął radośnie Mateo.
- Zapomnij. - mruknął Kagekao rozmasowując obolałe miejsce. - Prawie mi uszy urwałeś!
- Przepraszam...
- To idziemy szukać czegoś innego do upolowania? - westchnęłam. - Głodna jestem...
- Właściwie to nie musimy szukać. - Kagekao wskazał na wielkie drzewo rosnące nieopodal. - Za tym drzewem jest jeleń.
- Skąd wiesz? Ja tam widzę tylko drzewo i jakieś krzaki.
- Zza tego drzewa wystaje jego poroże...
Rzeczywiście, dopiero teraz to zauważyłam. Powolnym krokiem skierowałam się w stronę jelenia. Nie będę opisywać całego polowania, bo każdy przecież wie jak ono wygląda. Tak czy siak, dorodny jeleń padł martwy na ziemię. Zauważyłam, że słońce powoli zachodzi za horyzont.
- No dobra, to kto przytaszczy to dziadostwo do jaskini? - spytałam.
Popatrzyłam się na Kagekao.
- Na mnie nie licz. - powiedział. - Ten szczeniak już jest wystarczającym obciążeniem.
- Sugerujesz, że jestem gruby?! - krzyknął oburzony Mateo.
Kagekao już chciał odpowiedzieć, ale mu przerwałam.
- Nie kłóćcie się. - zwróciłam się do Kagekao. - No proszę, Kagekaosiu, przecież to dla ciebie pestka...
- Eh... Zamęczycie mnie na śmierć. - mruknął niezadowolony, ale i tak chwycił za jelenia.
Po jakimś czasie wreszcie doszliśmy do jaskini.
<Kagekao?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz