Basior zapytał mnie o najbliższą (i najbardziej bolesną) przeszłość. Z trudem połknęłam ślinę co za tym idzie i gorzkie łzy spływające mi do gardła. Otarłam słoną ciecz jaką jest łza z policzka i zaczęłam mówić złamanym głosem:
- Zaczęło się od tego, że oboje się nienawidziliśmy. On był obojętny, ja też. Po kilku tygodniach znajomości ja zabiłam jakąś tam magiczną sarnę bogini światła - basior lekko pokiwał głową uważnie słuchając, nie chcąc ominąć żadnego szczegółu. Mówiłam dalej - z tej sarny wylęgł się potwór przypominający przerośniętego kleszcza. Wiem zabawnie to brzmi, ale w tamtej chwili takie nie było. Uciekaliśmy przed nim poza tereny watahy i wędrowaliśmy od kapliczki do kapliczki prosząc o błogosławieństwo. Po drodze nienawiść zmieniła się w uczucie. W tamtym momencie jeszcze nie wiedziałam jakie. W końcu dotarliśmy do końcowej kapliczki, gdzie bogini miłości zabrała nas do swojego pałacu. Tam spędziliśmy kilka najlepszych tygodni mojego życia. Tam ON został moim partnerem. Po kilku tygodniach wyruszył w podróż do bogini światła aby prosić ją o dodatkowy czas. W tym czasie mieliśmy 'sprawić' sobie potomka. Jak się umówili, tak zrobiliśmy. Przeleciał mnie i tyle - mówiłam to już przez łzy - oddaliśmy jednego szczeniaka bogini i wróciliśmy. Kiedy Rose zaczęła przychodzić i sprawdzać stan zdrowia szczeniąt to ON strasznie się do niej kleił. Jak się potem okazało zdradzał mnie i to jeszcze był taki obojętny. Nigdy nie wyobrażałam sobie tak mojego... pierwszego partnera - ostatnie dwa słowa powiedziałam przyciszonym głosem. Royal jest pierwszą osobą, która to wie. Nie wiem dlaczego mu to powiedziałam. Rozpłakałam się już na dobre. Odezwał się:
- Nie płacz. Wszystko się ułoży - skąd on miał to wiedzieć? Nigdy nie był w takiej sytuacji. Z drugiej strony, powiedział to łagodnie. Lekko uśmiechnęłam się przez łzy.
< Royal? Tak wiem, mało dialogu, mało akcji, mało... wszystkiego, sorry >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz