Patrzyłam na "ciotkę" wkurzona do kwadratu. A może i nawet do sześcianu. Przychodzi jakaś obca baba, twierdzi, że jest moją ciotką, razem ze swoimi głupimi bachorami wtrąca mi się w życie, a potem jeszcze neguje moje słownictwo. No zaraz mnie coś trafi.
-Spadaj stąd, głupia babo!- wrzasnęłam. Popatrzyła na mnie z oburzeniem.
-Ależ Kiciu, jestem przecież twoją ciocią!- odparła otyłe babsko. Nagle jej wzrok przykuła Iga.
-Gi-gienia?- wyjąkała grubaska. Waderka spojrzała na nią z pewnym rodzajem zdziwienia pomieszanego z obrzydzeniem.
-Eeee... Nie?- nie było to bynajmniej pytaniem, a stwierdzeniem. Gruba baba pozostała jednak przy swoim.
-Gieniu? Czemu się tak szwędasz? Szukałam cię!- widocznie obrała sobie nową ofiarę. Igazi wyglądała na zmieszaną, a może wstrząśniętą?
-Eee...- zaczęła, jednak przerwał jej Mateo.
-Wiać.- szepnął i wszyscy zerwaliśmy się do biegu. Po drodze czarny się potknął i- drogą logiki- upadł. Zatrzymałam się gwałtownie, więc tez się wywróciłam, a za mną brązowa waderka, która nie zdążyła wyhamować. Po paru sekundach prób podniesienia się jak jeden mąż odwróciłyśmy swoje głowy w stronę żółtookiego basiorka. Leżał pyszczkiem w dół, który wyrył w ziemi grubą krechę.
<Igazi? Teraz ty odpisuj!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz