- Idziemy w stronę gór. Potem tylko przez rzekę, i jesteśmy w domu.
- No, to wspólna wędrówka?
- Chyba cię posrało - popatrzyłam na niego jak na gówno - ja u góry. TY na dole. Nie ma uproś. Jak się zgubisz, to przyrzekam, że naślę na ciebie winegry.
- Cooo to jest?
- Nie twój zasrany interes - warknęłam, i zmieniając się w opary wzniosłam się ku niebu. Czułam, że basior ma potężne moce, ale najwyraźniej nie nadawały się do latania. Po chwili byliśmy w górach, przekroczyliśmy rzekę... i byliśmy na terenach watahy.
- I widzisz cwelu? - spytałam znowu przybierając zwykłą postać - Jesteśmy na miejscu.
< Marcus? To Judy. Nie Iwo. Ona nie jest łatwa >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz