17.11.2017

Od Mateło do Kii

- Pomóc ci? - zaoferowała się Ignasia. Patrzyła na mnie z nadzieją.
- Dobra.  - wzruszyłem ramionami. - Tylko na co my możemy polować oprócz myszy?
- Można by...
- Eeeeee... - w taki oto sposób wypowiedź Ignasi została zakłócona przez jej współtowarzyszkę, która w tej chwili gapiła się przed siebie, ponad naszymi głowami. Odwróciliśmy się, a tam...
- Kijcia? - zdziwiła się gruba wilczyca. W jej przypadku zdziwienie wyglądało, jakby specjalnie poddała się zabiegowi rozciągania sobie dolnych powiek i skracania górnych. Ciężko to opisać. - A co ty tu roooobiiiisz?
Kiiyuko momentalnie się ocknęła i przybrała postawę, będącą mieszanką nonszalancji i groźby.
- Won... Mi... Stąd. - wycedziła wolno. Wadera (bardziej waderzysko, gdyż przypominała małego słonia), choć wydawało się to niemożliwe, przybrała jeszcze bardziej zdziwiony wyraz pyska.
- Takie słownictwo? - pogroziła waderce grubym paluchem. - Dzieci, zamknijcie uszy!
Jakie dzieci!?
- A dlaczego, mamuuusiuuuuuu? - zapytały przekornie dwa szczeniaki, basiorek i waderka, które nagle wyłoniły się zza pleców swojej mamy, co musiało wymagać niezłego wysiłku, zważając na jej gabaryty.
- Bo ta dziewczynka przeklina. - pouczyła je wadera, gdy jednak zobaczyła, że patrzą na nią bez zrozumienia, dodała szybko: - Mówi takie bardzo brzydkie rzeczy.
Szczeniaki momentalnie przykryły uszka łapkami, chociaż basiorek zostawił sobie lukę do słuchania.
- Kurde, już teraz 'won' to przekleństwo, tak!? - warknęła Kii, okropnie wkurzona. Złość musiała znaleźć ujście - w tym przypadku było to nadmierne użycie strun głosowych do niezbyt delikatnego postrofowania grubej wilczycy. - To ja ci powiem: WON WON WON WON WON. NIE WPYCHAJ MI SIĘ DO ŻYCIA! - po czym wreszcie sobie odetchnęła.
<Kii?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz