2.12.2017

Od Percy'ego CD. Igazi

- Mówię ci po raz ostatni: To! Jest! KRÓLIK! - wydarłem się na nią.
Waderka spojrzała na mnie, jednocześnie zaskoczona i smutna. Z jej oczu pociekły łzy.
- Dlaczego na mnie krzyczysz? - spytała cicho, trochę przy tym popłakując.
I odbiegła.
Siedziałem w osłupieniu, gapiąc się w stronę, w którą przed chwilą uciekła. Dopiero po kilku minutach zauważyłem, że jej nie ma.
- Igazi?! - zawołałem głośno. Poczułem się samotny.
Chwilę potem niebo przecięła czarna smuga. "Mroczny" - pomyślałem. Pegaz wylądował obok mnie.
- Cześć! - powiedział wesoło, ale kiedy zauważył moją minę, trochę spoważniał. - Gdzie lecimy, szefie? - domyślił się. Jak on dobrze mnie zna...
- Kiedy do mnie leciałeś... - zacząłem - Widziałeś może małą waderę? Ma brązowo - beżowo - białe futerko i duże, żółte oczy.
- Tak, widziałem. - odpowiedział po chwili namysłu. - Wsiadaj, szefie!
Wskoczyłem na karego wierzchowca i polecieliśmy. Kiedy przelatywaliśmy obok chmur, zauważyłem, że chmura, którą nazywałem wcześniej królikiem okazała się być kaczką... Oj... Biedna Ignasia. A ja mówiłem, że to królik! Jaki ja jestem głupi...
- Czekaj! - powiedziałem nagle. - Widzę ją!
Zlecieliśmy w stronę, którą wskazałem. Kiedy zeskoczyłem z konia, podbiegłem do niej i mocno ją przytuliłem. Odepchnęła mnie, krzycząc:
- Zostaw mnie, zboczeńcu!
Chyba nie zdawała sobie sprawy, że osobą, którą nazwała "zboczeńcem", byłem ja.
<Ignasiu?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz