24.12.2017

Od Lexi o Reniferowaniu, część 2, no, i coś-tam o prezentach :>

Oddalałam się od jaskini pani Rose. Moim następnym celem była jaskinia państwa Luny i Kagekao. Akurat wiedziałam, jak dojść do tamtego miejsca. Znajdowała się bardzo blisko jaskini Alfy, czyli tak jakby mojego domu. Szłam tam, bo słyszałam, że niedawno urodziły się tam szczeniaki.
Zobaczyłam znajomy ogródek. Okalał go żywopłot, w środku było dużo krzaków o różnych odcieniach zieleni i pełno pachnących kwiatów o wszelkich barwach. Sprawką stanu ogrodu musiała być magia, niemożliwe, żeby o tej porze roku wszystko kwitło i było takie piękne i rozłożyste... Rosło tam parę drzewek owocowych. Z zachwytem wpatrywałam się w tą piękną scenerię.
Weszłam po schodkach i podeszłam do drzwi. Zapukałam. Otworzył mi pan Kagekao.
- Dzień dobry - przywitał się. - To jakaś chodząca reklama, czy co? Uprzedzając pytanie: Nie, nic nie potrzebujemy i nie będziemy przyjmować żadnych ofert. Dziękuję.
Zaniemówiłam. Stałam, nie wiedząc co powiedzieć.
- Em... Mam prezenty! - uniosłam wielki wór.
- O, to zmienia postać rzeczy - mruknął pod nosem, wpuszczając mnie do środka. Wręczyłam mu małe zawiniątko.
Przy stole siedziała pani Luna. Jej również podałam prezent.
- Kim jeśteś? - spytał ktoś z boku. Odwróciłam się i zobaczyłam grupkę szczeniaków leżących na małej pufie.
- Jestem reniferem, który rozdaje prezenty grzecznym dzieciom - wyjaśniłam.
- Ale... U nas już był renifer - nie mógł zrozumieć.
Pytająco spojrzałam na panią Lunę.
- Wiesz, było tu ostatnio trochę takich zwierząt... - szepnęła. - Też przyniosły im prezenty.
Zrozumiałam, że muszę improwizować.
- No, wiecie... - zająknęłam się. Kilka par wielkich oczek wpatrywało się we mnie z wyczekiwaniem. - Byłyście wyjątkowo grzeczne, więc razem z Mikołajem uznaliśmy, że zasługujecie na dodatkowe prezenty - uśmiechnęłam się, chociaż i tak nie było tego widać.
Podeszłam do choinki i położyłam tam kilka paczuszek - dla Temisto, Kallisto, Nicol, Rena i Tobiasa. Dla Temmie była skakanka i kolorowanki z dużym zestawem kredek. (Oraz, oczywiście, temperówką, bo jak by się miało obejść bez niej?) Kalli miała dostać ciepły sweterek i słuchawki. Dla Nico była czarna, dość mała kokarda, z kolorowymi zdobieniami i miękki, milutki, szary koc. Za to dla Rena i Tobiasa - dla których był wspólny prezent - był wielki wór słodyczy, w którym dało się wyróżnić gigantyczną paczkę gum do żucia, podpisaną "Własność Tobiasa! Proszę nie ruszać!". No, dla każdego była jeszcze mała poduszka, każda w innym kolorze. O, i jeszcze ten największy prezent ze wszystkich, przeznaczony dla Mateo. Nie było go w pokoju, ale na pewno kiedy wróci, znajdzie swój prezent pod choinką. Pożegnałam się z rodziną i podążyłam do domu.
~~*~~
Gdy weszłam do środka, stanęłam jak wryta. Pod świątecznym drzewkiem była masa prezentów! Ale skąd to wszystko się tu wzięło? Nie miałam siły o tym myśleć. Weszłam do pokoju, zdjęłam reniferowy kostium i położyłam się na łóżku. Chwilę potem zasnęłam.
DI END.
No, ale jakbyście chcieli wiedzieć, co było dalej, to wiedzcie, że na 100% śniła o tym, że rano otworzy prezenty, i najdzie tam nowiutkie, pachnące książki, świeżą herbatę, i jeszcze milion innych rzeczy. C:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz