10.12.2017

Od Mateo "Szkoła ciąg dalszy"

W śnieżnej zawiei nagle dostrzegłem ogon dobrze znanej mi wadery.
- Kijku! - zawołałem. - Chodźże tutaj!
Kii pomimo wiatru najwyraźniej mnie usłyszała, bo podbiegła. Na jej pyszczku widać było pytanie "Po co miałam przyjść?", jednak na widok wciąż rosnącego bałwana zastąpiło je po prostu zdumienie.
- Pomóż nam - wyjaśniłem krótko, i zniknąłem w tunelu. Waderka weszła gdzieś za mną i rozpoczęła kopanie. Przez chwilę było super - śnieg moczył nam futra, pot moczył je dodatkowo, a otaczała nas biało-czarna puchowa otchłań, w której mogliśmy drążyć. Tak było jednak właśnie przez chwilę, bo po jej upływie nauczyciel wyciągnął nas spod śniegu za ogony i zawiśliśmy jak oposy. Akurat w tym 'kursie' basior chwycił tylko mnie oraz Kii. Zostaliśmy brutalnie zaniesieni przez dziurę do klasy, wisząc przy tym niezręcznie pysk w pysk. Wyszczerzyłem się do waderki, a jak na złość, sekundę później nauczyciel upuścił nas na dywan i upadłem jak głupi na głowę.
- Aua... - mruknąłem, masując skroń. Rozejrzałem się - to była sala do zielarstwa. Kii wyglądała na szczerze przerażoną. Podniosła się szybko i podeszła do drzwi, ale stanęła w nich Kenia.
- Hola hola, a ty dokąd? - zapytała z udawaną grozą, wpychając waderkę z powrotem do klasy.
Kii niechętnie usiadła w ławce, cały czas rozglądając się ze strachem. Dosiadłem się do niej.
- Nigdy nie byłaś w szkole? - zapytałem, unosząc brwi. Pokręciła głową. - Nie przejmuj się. Przy odrobinie szczęścia czy tez pecha ta lekcja będzie nudna jak flaki z olejem, musisz tylko robić to, co mówi nauczyciel, albo udawać.
 Zielarz, czyli Hazin, wszedł do klasy po paru sekundach. Zastanawiałem się, czy mógł usłyszeć naszą 'rozmowę' zza drzwi, ale nawet na mnie nie spojrzał, więc odetchnąłem z ulgą.
- Dziś zrobimy lek na grypę żołądkową odmianę Z - oznajmił grobowym głosem, i zaczął wydawać instrukcje. Pojawiła się w nich między innymi moja ulubiona amyszka. Kii jakimś szczęśliwym zrządzeniem losu również miała czarne łapy. Pokroiliśmy, rozgnietliśmy, pomieliliśmy, wycisnęliśmy, a wreszcie zadzwonił dzwonek na przerwę. Biała waderka szybko zerwała się z miejsca i pognała do wyjścia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz