Ah jakiż piękny mamy dzisiaj dzień. Kłamstwo. Cały śnieg stopniał, cały czas pada rzęsisty deszcz, kałuże są WSZĘDZIE, jestem cały w błocie i nie ma NIKOGO. Wszyscy są pozajmowani przygotowaniem do świąt. Czy tylko ja ich nie obchodzę? Według mnie całe to świąteczne gówno to badziewie. Nie rozumiem wilków, które przygotowują cała jaskinię, sprzątają, gotują i niewiadomo co jeszcze tylko na jeden dzień. Bezsens. Ale cóż. Nie mam zamiaru siedzieć na tyłku cały dzień. Wstałem, szybko przeciągnąłem się i ruszyłem. Powoli skierowałem się nad wodospad. Albo klif. Chyba to drugie, jest dalej. Mam więcej drogi do przebycia. Przez całą drogę towarzyszyło mi uczucie jakby ktoś (lub coś) mnie śledziło. Nie przejmowałem się tym. Kiedy dotarłem na klif, usiadłem i patrzyłem do przodu. Po chwili z tyłu dobiegł mnie głos wilka (prawdopodobnie wadery) mówiący 'cześć'. Powoli odwróciłem się i zobaczyłem...
< Ktosiu? Wadero najlepiej B) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz