8.12.2017

Od Lexi CD. Castiel'a

- Nie wkopałem cię - rzekł z niesmakiem. - Mimo, że usiłowałaś mnie zamordować, choć jeszcze dzień wcześniej zapewniałaś, że jesteśmy przyjaciółmi - tu spojrzał na mnie wyczekująco.
Te słowa uderzyły we mnie, jak gdyby ktoś zadał mi bardzo mocny cios w brzuch. "A nimi nie jesteśmy?" - miałam ochotę spytać, ale domyślałam się, jaka będzie odpowiedź.
- Dzięki - odparłam.
- Za co? - spytał z powątpiewaniem.
- Za to, że mnie nie wydałeś - odpowiedziałam. - I za to, że jesteś. Chociaż jakbyś mnie wydał, miałbyś mnie z głowy... Nie wolałbyś tego?
- Wiesz, zależy.
Dopiero teraz spostrzegłam, że za stojącym niedaleko kamieniem kryje się kilka szczeniaków. Szeptały między sobą.
- Widzę was! - zawołałam. - To nie jest śmieszne!
Szepty się nasiliły. Chwilę potem zza głazu wyszło 6 postaci.
- Uratujemy cię, Flame! - krzyknął jakiś basiorek. - Zostaw go, wiedźmo!
I zaczęły rzucać we mnie kamieniami. Zresztą nie tylko kamieniami - zgniłymi owocami, patykami... Raz oberwałam nawet zgniecioną w kulkę kartką. Czy te szczeniaki zbierały "amunicję" przez cały tydzień? Nagle z przerażeniem stwierdziłam, że po policzku cieknie mi krew. Czyli rana, zamiast się goić, stała się jeszcze bardziej groźna. Dobrze, że Lia tego nie widziała... Nigdy nie mówiłam jej, nawet nie wspominałam o tym, że cała szkoła mnie nienawidzi.
Wskoczyłam w pobliskie krzaki. Usłyszałam triumfalne okrzyki.
<Castiel?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz