9.12.2017

Od Castiel'a CD. Lexi

Nie. Ogarniam. Tego. Gówna. Czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć co jest nie tak z tym społeczeństwem?! Spójrzcie tylko - poznajecie sympatyczną waderę, która zabiła swoją matkę no i po drodze pewnie jeszcze parę innych osób. Najpierw nazywa cię swoim przyjacielem, a dzień późnej usiłuje pozbawić cię głowy. Kolejno postanawia targnąć się na swój własny żywot, a gdy ty ją ratujesz, ona wyskakuje na ciebie wściekła z milionem pretensji, twierdząc, że to nie ona cię zaatakowała, tylko ty pozostawiłeś ją na pastwę niewiadomo-czego. Gdy wreszcie przemówisz jej do rozsądku, zjawia się grupka małych szczylków uzbrojona w nieskończone zapasy amunicji i atakuje niedoszłą morderczynię. Samica ucieka, a ty zostajesz sam wśród wesołej gromadki maluchów na skraju urwiska (i załamania nerwowego). Co ja do jasnej cholery robię ze swoim życiem?! Westchnąłem głęboko i ociągale ruszyłem przed siebie. Wiedziałem, gdzie muszę się udać.

~~~~~*~~~~~

Na mój pysk wpłynął ciepły, promienny uśmiech, gdy ujrzałem przed sobą znajomą sylwetkę błękitnej wadery.
- Wiedziałem, że cię tu znajdę - odezwałem się, zwracając tym samym na siebie uwagę Hayley.
- Flame? - samica odwróciła pysk. - O mój Boże! Co ci się stało?! - zawołała z przerażeniem.
- Eh... To długa historia - mruknąłem z niesmakiem. - W skrócie, znajoma ze szkoły postanowiła mnie zabić. Cóż, ogólnie dużo się działo... Ale żyję. Jestem tu.
- I to jest najważniejsze - dokończyła Hay, wtulając się w moją sierść.

[ Lexi? No tak, wiem, jaki to badziew, ale takie są skutki, kiedy: 1. piszesz ma telefonie, 2. o pierwszej w nocy, 3. a kiedy już kończysz opko pada ci tel i musisz zaczynać wszystko od nowa. Cóż... :') ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz