Nie wiem, z jakiego to powodu mam dostawać oceny za siedzenie w świetlicy, kiedy inne szczeniaki sobie latały. Musiałem to jednak robić, więc zajmowałem sobie czas obróbką kolorowanek z króliczkami. Śnieg padał za oknami, płatki wirowały i kręciły się jak szczupak w łapach niedźwiedzia. Mimo spokoju, jaki panował w świetlicy, miałem dziwne przeczucie, że zaraz coś się stanie.
Instynkt mnie nie zawiódł - po chwili do klasy wpadł zaaferowany szczeniak.
- Pomocy! - krzyknął. - Mój brat utknął w krzaku!
- Co? - zapytał pan Night, marszcząc brwi.
- No utknął - zniecierpliwił się maluch - w krzaku!
- Dobrze, dobrze. Już idziemy - zadecydował nauczyciel. I wyszliśmy - ja, pan Night i garstka innych.
Szczeniaczek zaprowadził nas na niewielką polankę. Rozejrzałem się. Na pobliskiej sosence wisiała ciężko kula jemioły, a w jej wnętrzu coś się szamotało.
- Przecież to nie krzaki, tylko jemioła - powiedziałem pobłażliwie do naszego informatora. Machnął na mnie łapą.
- On tam jest!
- Ałała! - pasożyt drzewny zatrząsł się mocno.
- Trzeba go jakoś ściągnąć.. - mruknął pan Night, wodząc wzrokiem po drzewie, żeby znaleźć jakiś sposób na wydobycie ofiary wypadku z miejscowej roślinności. W tym przypadku ofiara wydobyła się jednak sama, wypadając z "krzaczka" z głośnym piskiem. Skrzydlaty szczeniak pacnął na miękki śnieg i udało się w nim rozpoznać Nitaena.
- Mały, jak ty tam utknąłeś? - zapytał nauczyciel, podnosząc go na nogi.
- No bo ja... Ja leciałem, i wtedy zobaczyłem te białe jagódki, i wyglądały pysznie, więc... - zaczął się tłumaczyć, ale po chwili przestałem go słuchać, bo zakończenie było w jego przypadku oczywiste. Zebrana grupka wróciła do sali, a ja zostałem z tyłu, by pokontemplować śnieg.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz