10.12.2017

Od Lexi CD. Castiel'a ("Śnieżyca")

Patrzyłam ze smutkiem, jak Castiel wychodzi. Naprawdę chciałam z nim pogadać, ale nie mogłam. Kiedy minęło wystarczająco dużo czasu, żeby zdążył odejść na bezpieczną odległość, wychyliłam głowę zza kamienia, i ujrzałam... O, nie! Wejście było do połowy zasypane śniegiem. Ale nie to było moim zmartwieniem. Skoro śniegu nazbierało się aż tyle, musiało padać od dawna! A co jeśli Castiel "utonął" w śniegu? Nie, nie mogłam tego tak zostawić!
Czym prędzej wybiegłam z jaskini. Rozejrzałam się. Wszędzie tylko śnieg, drzewa przysypane śniegiem, śnieg... Za dużo śniegu. Oprócz białego puchu nie było w pobliżu niczego widać. Ech... Brnęłam tak, brnęłam, aż nagle wyrżnęłam. Najadłam się śniegu. Wciąż padało, nic nie widziałam. Na dodatek ten okropny wiatr... Było mi okropnie zimno. Byłam na siebie wściekła, że Go nie znalazłam... Usiadłam pod drzewem. Do mojej głowy przychodziły najgorsze scenariusze. A co, jak utknął w jakiejś jaskini, w której nie ma wyjścia? Albo przysypał go śnieg? A może zamarzł? Nie. Muszę iść dalej. Nie mogę tak bezczynnie siedzieć. Spróbowałam się poruszyć. Ledwo mi to wyszło. Oblała mnie nagła fala niewyobrażalnego zimna. Moje futro było przemoczone. Po policzkach pociekły mi łzy. Zimno. Bardzo zimno. Czułam, że zaraz odpłynę. Czy to mój koniec?
<Castiel? Gdzie się podziewasz?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz