Usiadłam sobie nad stawem, kiedy nagle, nie wiadomo skąd pojawił się ten wilk i zaczął pląsać dookoła. Patrzyłam na to wszystko z podziwem. Naprawdę miał talent. Podskakiwał i robił piruety. Wyrabiał się na nawet najostrzejszych zakrętach. Kiedy skończył i zdyszany przysiadł na lodzie, zaczęłam klaskać. Nie przestałam, dopóki nie ukłonił się kilka razy.
- Brawo! - zawołałam. - Chciałabym wiedzieć, komu gratuluję. Może byłbyś w stanie mi wyjaśnić? - Wyszczerzyłam zęby.
- Silver - przedstawił się krótko.
- A ja Lily - odparłam. Chciałam podejść bliżej i się przywitać, dlatego weszłam na lód. Niestety nie mam talentu ani wprawy... Poślizgnęłam się i rozpłaszczona na ziemi przejechałam na drugi koniec jeziorka. Spróbowałam wstać, ale mi się nie udało. W tym czasie basior zdążył do mnie podjechać i próbował mi pomóc, jednak ani on, ani ja, ani nic ani nikt inny nie mógł mi pomóc. W końcu udało mi się doczołgać na kraniec lodowej tafli i rzuciłam się w mokry, zimny śnieg. Zakrył mnie całkowicie. Po prostu w nim utonęłam. Byłam wykończona. Wilk wyciągnął łapę i pomógł mi wstać. Otrzepałam się. Kiedy odwrócił się i podjechał na drugi koniec stawu, żeby wziąć swoje rzeczy, zgarnęłam z ziemi trochę śniegu. Uformowałam z niego kulkę, wycelowałam i rzuciłam. Tuż po rzucie schowałam się pomiędzy drzewami i chichocząc czekałam na reakcję Silvera.
<Silver?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz