4.12.2017

Od Katniss Do Chrisa

Dzień zaczął się jak zawsze. Chwila rozpaczy, że nie ma już tego zdrajcy (czyt. Byłego, bo nie mam zamiaru zaszczycać go nazywaniem go po imieniu w moich opkach), śniadanie, zaprowadzienie dzieciaków do przedszkola i... spacer. Spacer to nowość. Czułam się już dużo leoiej, ale to nadal nie to samo co przed... nim. Przemierzałam dotąd nie odkryte przeze mnie tereny watahy łażąc to tu, to tam. Naliczyłam już dziesięć źródełek, piętnaście wielkich głazów i dwanaście dębów. Gdy liczyłam tak i liczyłam usłyszałam kroki. Zapach - obcy wilk. Ciężkie stąpanie - nieumiejętność polowania i basior. Znalazłam go węchem i słuchem. Skoczyłam na niego, gdyż był praktycznie tóż obok mnie, za krzakami. Odezwał się pierwszy:
- Czy łaskawa panienka miałaby ochotę ze mnie zejść?
- Nie dopóki nie powiesz mi kim jesteś i dlaczego tu jesteś - odparłam stanowczo
- Więc jestem Christopher, ale śmiało mów do mnie Chris. Przyszedłem tu, bo szukam watahy.
- O. Okej - zeszłam z jego zeszłam z nad niego
- Dziękuję. Zaprowadzisz mnie może do alphy tej watahy?
- Tak, pewnie. Chodź
 < Chris? Piszę, bo mam czas... i chęci XD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz