Pierwszy dzień w szkole. Cóż, nigdy nie lubiłem tego pieprzonego
więzienia, lecz jak się okazało, dało się tu wytrzymać za sprawą
życzliwości pozostałych szczeniaków. Idąc korytarzem słyszałem pytające
szepty, wyłapywałem dyskretne spojrzenia posyłane w moją stronę i wprost
czułem zainteresowanie, wzbudzane swoją osobą. Nie powiem, pochlebia mi
to. Przywołałem na swój pysk najbardziej czarujący uśmiech, jaki
potrafiłem stworzyć, po czym dumnym krokiem wszedłem do klasy.
- A właśnie... - zaczęła nauczycielka. - Mamy nowego ucznia - tutaj wskazała na mnie, dając mi szanse na przedstawienie się.
-
No siema - rzuciłem luźno, wychodząc na środek klasy. - Jestem Castiel,
ale mówcie mi Flame. Dołączyłem tu stosunkowo niedawno, więc jeszcze
nie znam tutaj nikogo. Chodzę do tego Hogwartu dla ubogich z czystego
przymusu - skrzywiłem się nieznacznie, zaś przez salę przebiegł
stłumiony chichot. - Więc o mnie to tyle.
Zakończywszy swój
monolog, wyminąłem nieco zdezorientowaną nauczycielkę i usiadłem w
jednej z ostatnich ławek. Na razie wolę poobserwować członków nowej
społeczności do której zesłał mnie zły los, zanim zdecyduję się dosiąść
do kogoś konkretnego.
~~~~~*~~~~~
Lekcje
ciągnęły się w nieskończoność. Boże mój drogi, powiedz mi, za jakie
grzechy?! Uderzyłem pyskiem w blat ławki, wydając z siebie głuchy,
rozpaczliwy jęk. Poczułem na sobie wzrok pozostałych uczniów i, ku mojej
radości, usłyszałem kilku, którzy zawtórowali mi znudzonym
westchnięciem. Nauczycielka również zwróciła na mnie uwagę, najwyraźniej
z zamiarem wygłoszenia kazania o tym, jak bardzo moje zachowanie
odbiega od normy, lecz szkolny dzwonek w porę wybawił mnie od tej
męczarni. Momentalnie poderwałem się z miejsca, wrzucając niedbale swoje
graty do torby. Zarzuciłem ją na ramię, po czym gwałtownie doskoczyłem
do drzwi. Kątem oka dostrzegłem, jak limonkowa wadera, pakując się,
zrzuca niechcący z ławki niewielki notatnik. Chyba nawet tego nie
zauważyła. Zmrużyłem lekko oczy. Nie ukrywam, już wcześniej, kiedy po
części 'analizowałem' wzrokiem całą klasę, zwróciłem uwagę na ową
samiczkę, która przez całą lekcję z wyraźną zawziętością pisała coś w
owym zeszyciku. W końcu ciekawość wzięła nade mną górę, a ja podniosłem
pozostawiony przez nieznajomą przedmiot. Otworzyłem na pierwszej
stronie. "Drogi pamiętniczku...". No proszę... Pamiętnik! Chociaż bardzo
pragnąłem przeczytać kolejne strony, postanowiłem ten jeden raz
zachować szacunek dla czyjejś prywatności i oddać przedmiot prawowitej
właścicielce. Wow. Aż sam jestem zszokowany własnym, szlacheckim
postępowaniem. Jeszcze chwila, a zacznę walczyć ze smokami, aby móc
starać się o rękę pięknych dziewic. Ruszyłem w stronę wyjścia z budynku,
chowając notatnik do torby. Po drodze zaczepiło mnie parę osób,
rzucając czymś w stylu "Hejka Castiel! Miło poznać" czy "Witaj nowy w
domu wariatów!". Jak widać, misja 'pierwsze dobre wrażenie' osiągnęła
swój cel. Wreszcie, minąwszy szkolny dziedziniec, odnalazłem waderę, do
której należała zguba.
- Hej - przywitałem się, stając przed
zaskoczoną samiczką. - Chyba coś zgubiłaś... - sięgnąłem do torby,
podając jej notatnik. - Pamiętnik, co? - na mój pysk wpełznął nieco
zadzirony uśmieszek.
[ Lexi? ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz