Aha. Cóż, w życiu spotkało mnie już wiele dziwnych rzeczy, ale gadający puszczyk, który niemalże bez powodu usiłował pozbawić mnie mojej pięknej głowy to jakaś nowość.
- Chyba pijanym... - rzuciłem pod nosem.
Ptak nastroszył się gniewnie, rozpostarłszy skrzydła do kolejnego ataku. Gwałtownie uniosłem łapy w obronnym geście kapitulacji.
- Tylko żartowałem! - krzyknąłem, osłaniając swoją głowę.
Puszczyk prychnął z pogardą, po czym odwrócił się na... Pięcie? Szponie? W każdym razie wykonał coś na wzór 'mam focha, nie chcę z tobą gadać'. Może to ukryta kobieta?
- Może i bym zmarnował trochę swojego cennego czasu na kogoś tak marnego jak ty, ale nadchodzi pora moich łowów. Ciao - mruknął, po czym odleciał.
Istotnie, noc nadchodziła wielkimi krokami. Śnieg sypał coraz gęściej, zaś chłód zaczynał przenikać moje ciało dużo bardziej dotkliwie niż za dnia. Mroźne, wieczorne powietrze wypełniało moje płuca. Wokoło zapanował półmrok.
- Gbur - stwierdziłem, upewniwszy się, że ptak oddalił się na wystarczającą odległość.
Ponownie spojrzałem na nowo poznaną samicę.
- To co, może jakiś nocny spacer? - zaproponowałem. - I tak nie mam nic lepszego do roboty...
[ Meetou? ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz