- Jak to jesteśmy kwita? - krzyknęła gniewnie Igazi. Nagle z krzaków wyszedł gnom.
- Nje zapłacilihcie rahunkuf za ghudzień! - zakrzyknął chrapliwie.
- Co to są rachunki? - zapytała Kii.
- E! - gnom machnął ręką i odszedł w krzaki, pozostawiając nas skonsternowanych.
- O czym my rozmawiałyśmy...? - Ignasia przerwała niezręczną ciszę tym jakże ważnym pytaniem, które przeminęło z wiatrem, zostawiając nas w ciszy tylko trochę mniej krępującej od poprzedniej.
- O nim! - Kii wreszcie sobie przypomniała, i wskazała na mnie łapą.
- Ej! - krzyknąłem, protestując. - A co ja takiego zrobiłem!?
Odpowiedź zagłuszyła mgła. Weszła między nas niczym biała ściana mleka zmieszanego z mlecznymi płatkami śniadaniowymi. Eeee... okej? 'Mleko' wylało się w krzaki tak samo nagle i gwałtownie, jak się pojawiło.
Cisza zapadła znów jak klamka pod ziemię. Przerwałem ją tym razem ja.
- No pytam się!
- Pocałowałeś ją! - oburzyła się Ignasia.
- A ty mnie pocałowałaś!
- Uspokójcie się wszyscy! - zawołała Kii, unosząc oczy do nieba. Mgła wciąż się nad nami czaiła.
- To co teraz będzie? - zapytała niepewnie Igazi.
- Zgoda, zgoda, a Bóg wtedy rękę poda. - mruknąłem, cytując Fredrę.
<Ignasia/Kii?>
Jakie to denne ;-; Ciężko napisać coś porządnego, kiedy wokół chaos, czas użytkowania kompa w bibliotece ograniczony, a Evan jęczy do ucha bzdurne historie o gnomach komornikach...
OdpowiedzUsuń