9.12.2017

Od Lexi CD. Castiel'a

- To Hayley, moja dziewczyna - wyjaśnił krótko. - Oprowadzam ją po watasze.
- Aha - odparłam obojętnie. - W takim razie nie będę wam przeszkadzać. W końcu jesteście zakochani - dodałam kąśliwie, złośliwie się uśmiechając.
Zauważyłam, że partnerkę Castiel'a oblał rumieniec. I dobrze. Wyminęłam rozzłoszczonego basiora i zakłopotaną waderę. Po jakimś czasie marszu zdecydowałam się na przerwę, dlatego usiadłam pod jakimś świerkiem. W mojej głowie pojawiały się coraz to nowe myśli.
Idiota. Tchórz. Zamiast powiedzieć, że ma dziewczynę, zawsze zostawiał mnie bez słowa. Myślałam, że coś się dzieje, a on po prostu się z nią spotykał. Zły. Bardzo zły. Głupek. Skończony głupek. A było tak dobrze. Ale nie, to nie wina Hayley, to przez niego. Wszystko przez niego. Dureń.
Nagle zaczęłam płakać. Nawet nie wiedziałam dlaczego. Łzy lały się niemiłosiernie. Nie mogłam ich pohamować., chociaż próbowałam. Chciałam zacząć od nowa, przyjaźnić się z nim, ale on wciąż nie dawał mi nic zrobić. Na myśl o jego promiennym uśmiechu uspokoiłam się. Obraz jego oczu wyświetlił mi się w głowie. On zawsze mnie bronił, stawiał się za mną. I wszyscy uważali, że zrobiłam mu coś okropnego. Czyli to nie jego wina. To moja. Wszystko przeze mnie. To ja zgubiłam pamiętnik, a on chciał mi go oddać. To przeze mnie żaba urosła, zmieniając się w ogromne monstrum, przeze mnie prawie zginął... Na myśl o jego promiennym uśmiechu uspokoiłam się. Obraz jego oczu wyświetlił mi się w głowie. Chwila. Co? Czy on...? Czy ja...?
Nagle zdałam sobie sprawę z okrutnej prawdy. On miał dziewczynę, a głupia ja...
On chyba mi się podoba...
<Castiel? Wiem, trochę głupie...>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz