8.12.2017

Od Lily CD. Tenshi

Kiedy udało nam się pokonać stwora, padliśmy wycieńczeni na ziemię. Miałam poszarpaną łapę, ciekła z niej krew.  Mateo miał spalony czubek ogona, Tenshi miała dwa duże guzy i powierzchowne rany, a Lexi miała krwawą pręgę przecinającą jej powiekę. (Oko nie zostało uszkodzone.) Chwilę potem, na jednej z otaczających nas ścian nie wiadomo skąd "wyrosły" drzwi. Podeszliśmy do nich i przeszliśmy na drugą stronę. Okazało się, że były tam... Schody. Peeełno schodów. Kiedy wreszcie się na nie wdrapaliśmy, ukazały nam się następne drzwi. A po drugiej stronie... TAK! WRESZCIE BYLIŚMY NA POWIERZCHNI! Wciągnęłam świeże powietrze. Ku mojemu zdziwieniu zauważyłam, że znajdujemy się koło Szkoły, a drzwi za nami zniknęły. Była ciemna noc. Gwiazdy mocno świeciły, a niebo zdobił wielki, pełny księżyc.
- Dobrze, dzieci - rzekłam. - Dzisiaj będziecie spać u mnie, a rano pójdziecie do swoich domów, dobrze? Na szczęście jutro nie musicie iść do szkoły.
Przytaknęli.
~~~*~~~
Siedzieliśmy przy kominku. Każdy był okryty kocem i sączył herbatę. Percy'ego z nami nie było, bo spał, a ja nie chciałam go budzić. Tenshi przykładała sobie do głowy lód, Mateo miał opatrzony ogon, a ranę Lexi nasmarowałam specjalną maścią. Postanowiłam pójść po jakieś ziółka do Mirany.
<Tenshi? Sorki, że tak długo... Ale lepiej późno niż wcale!>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz