Siedziałam sobie pod drzewem i czytałam powoli książkę, która ostatnio wpadła w moje ręce. Na pewno koniec końców ją spale. Biedna książka... Coś jednak przerwało moje czytanie, a raczej rozmyślanie co postacie tam przedstawione zrobiły ich autorom, że przez nich są takimi bezmózgimi istotami. I to nie było coś lecz ktoś. I ów ktoś najwyraźniej potknął się o mój ogon, który latał jak poparzony. Zdecydowanie za bardzo wczuwam się w książki, oj za bardzo. I byłam za zaspą więc wpaść na mnie było zadziwiająco łatwe.
- Nic ci nie jest? - powiedziałam pomagając wstać wilkowi.
<Ktoś? coś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz