6.12.2017

Od Kiiyuko do Igazi/Mateosia

Odwróciłam się. Ujrzałam Igazi, z przednią łapką uniesioną w pytającym geście. W jej oczach gniew mieszał się ze smutkiem. Patrzyła to na mnie, to na Mateo, nie wiedząc, kto pierwszy zdecyduje się odezwać.
-E-e... - zaczęłam.- To nie tak, przecież...
-Pff..- prychnęła moja rówieśniczka.- Ja wszystko rozumiem, ale to już przesada!- oburzona odwróciła się, szurnęła łapkami, spod których posypały się tony śniegowej ciapy. Nie chciałam się z nią kłócić, ale była po prostu nie do wytrzymania.
-Igazi..- próbował zatrzymać ją Mateo. Jednak waderka ignorowała jego próby, wciąż idąc w przeciwna stronę. Z podniesionym ogonkiem.
Podbiegłam  do niej.
-No ej!- krzyknęłam, stając kilkanaście centymetrów przed Igazi, co zmusiło ją do zatrzymania.
-Co?- fuknęła.
-Przecież jesteśmy kwita!
<Igazi, odpisz, nie chce mi sieeeeeeeeeeeeeeeeee>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz