Wyszłam na spacer. Szłam sobie leśną drogą, kiedy nagle zauważyłam wielki, powalony pniak. Wdrapałam się na niego. Położyłam się i zamknęłam oczy. Wsłuchałam się w odgłosy lasu. Szelest liści, trzaski łamiących się gałązek, postukiwanie dzięcioła, odgłos zbliżającego się wilka, łopotanie skrzydeł... Co? Jakiś wilk? Super, po prostu tego mi było trzeba... Otwarłam powieki. Ku mojemu zaskoczeniu, był to Castiel.
- Hej - zagaił. Jego głos był milszy i łagodniejszy niż ostatnio.
Moje serce od razu zaczęło szybciej łomotać. Poruszyłam się niespokojnie na drzewie. Niefortunnie ześlizgnęłam się z niego i spadłam na leśne poszycie. Na szczęście spadłam na drugą stronę, niż na tą, po której stał wilk. Dobrze, że basior nie widział mnie w tej chwili... Na pewno wyśmiałby mnie.
- No... Cześć... Muszę coś załatwić, więc... Sam wiesz... Pa! - wydukałam i odbiegłam w drugą stronę. Usłyszałam za sobą krzyk Flame'a, jednak nie zatrzymałam się ani nie zawróciłam. Usłyszałam, że za mną biegnie, dlatego przyspieszyłam. Nagle zauważyłam małą grotę. Wbiegłam do środka i ukryłam się za dużym kamieniem. Słyszałam, że basior jest blisko.
- Lexi? - spytał niepewnie, jednak odpowiedziała mu głucha cisza.
Skuliłam się bardziej, żeby mnie nie zauważył.
<Castiel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz