- Dzisiaj... - chciała zacząć, ale hałas nie pozwalał jej dokończyć myśli: wszyscy się wiercili, siadali wstawali, pożyczali długopisy, zeszyty i rzucali samolocikami. Wadera zakręciła się niespokojnie, wymruczała coś pod nosem, po czym, nareszcie zdecydowana, tupnęła nogą i wrzasnęła. Zapadła cisza jak makiem dziad zasiał i wszyscy usiedli, szurając cicho.
- Dobrze. Dzisiaj pokażę wam magiczne kryształy, oczywiście, o ile na te krzyki nie dostana nóżek i nie zwieją - powiedziała z przekąsem. Schyliła się pod biurko, a po chwili wyciągnęła stamtąd przepołowioną geodę, chyba ametystową.
- Tak więc, to nie jest zwykły, ale zaczarowany ametyst. - Mówiła z błyskiem w oczach. - Ma niezwykłe właściwości - kiedy ktoś go dotknie, uaktywniają się jego moce. Efekt trwa krótko, to nie jest na stałe - dodała szybko, widząc podniecone miny i wyciągnięte łapki szczeniąt.
Pani Lily podniosła ostrożnie kamień, i podsunęła go pod pierwszego szczeniaka. Dotknął go trzęsącą się z przejęcia łapką, a wtedy ławka, na której opierał tę drugą, skamieniała. Po klasie poniósł się pomruk zachwytu i zaskoczenia, a sam uczeń krzyknął, zachwycony. Po jakichś kilku sekundach ławka z głośnym sykiem wróciła do normalnej postaci. Przyszła kolej następnego szczeniaka.
~~trochę czasu później~~
Niektórzy wyczarowali drzewka, inni mgiełkę, ktoś stworzył mini wersje czarnej dziury, a jeszcze innemu udało się wytworzyć mały potoczek z jeszcze mniejszym łososiem w środku. Wreszcie przyszła kolej na mnie. Wziąłem głęboki wdech, i z namaszczeniem dotknąłem łapą ametystu.
Przez maleńki ułamek sekundy myślałem, że nic się nie zdarzy, ale tuż przed moimi oczami rozbłysła gwiazda, aż odsunąłem się do tyłu, przecierając powieki. Przyjrzałem się lepiej gwiazdce. Nie była to ani kula, ani typowa gwiazda, ani to ogień, ani światło, i w ogóle jakieś dziwactwo.
- Świeć, gwiazdeczko mała świeć.. - zaintonował ktoś z boku, a cała klasa podjęła piosenkę. Przy czwartym wersie gwiazda znikła. Niedługo potem zadzwonił dzwonek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz