Mirana przystanęła, a ja zaraz za nią. Wokół nas unosiła się mleczna mgła przez, którą nic nie widziałem. Stwór wleciał w nią i swoimi zaropiałymi ślepiami szukał naszych sylwetek. Ruszyłem cicho w stronę wadery. Pokazałem jej ruchem łba, aby szła za mną. Uciekliśmy w krzaki skąd to coś nie mogło nas dojrzeć. Obserwowaliśmy go, bo mimo mgły i nocy jego sylwetka była dobrze widoczna. Nagle ujrzał coś w oddali, prawdopodobnie jelenia albo inne zwierzę, i ruszył w pogoń za nim. Mgła rozpłynęła się, a ja uśmiechnąłem się do Mirany.
- My to mamy szczęście co? - zapytałem.
- Ogromne. - odpowiedziała sarkastycznie - Dlaczego tak właściwie nie spałeś?
- Nie mogłem spać, więc zdecydowałem się zejść na dół napić się jakiś ziół na sen i wtedy usłyszałem jakieś szmery, a kiedy się odwróciłem ujrzałem to … coś.
- Dobrze, że mam lekki sen, bo inaczej byłoby po tobie.
- Wcale nie!
- Jestem o tym święcie przekonana.
- Jeszcze ci kiedyś udowodnię, że daję sobie sam radę z takimi sytuacjami.
- Niech ci będzie.
W tym momencie ziewnąłem, bo zmęczenie dało mi się we znaki. Mirana również wyglądała na zmęczoną.
- Idziemy spać? - zapytałem.
- Zdecydowanie tak.
- Teraz na pewno nasi "koledzy" nieprędko wrócą.
- Oby.
Ruszyliśmy do mojej jaskini, a następnie do swoich pokoi. Wypite zioła mi pomogły i zasnąłem niemal od razu.
[Troszkę słabe mi wyszło. Mirana? ^^]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz