Leżałam już wygodnie w czystej pościeli. Nagle usłyszałam zduszony krzyk Silvera. Odrzuciłam kołdrę, wyskoczyłam z łóżka i zapaliłam światło. Natychmiast otworzyłam drzwi, które prawie wypadły z zawiasów. Osłupiały basior stał obok... tego gnoma! Ten trzymał wyciągniętą w jego stronę pomarszczoną rękę, w której trzymał patyk.. znowu. Tym razem jednak był to inny stwór, miał wielgachny, orli nos i... w sumie, to tylko tym różnił się od tamtego. Zaropiałe świńskie oczka, wąskie, brudne, sine usta, zgarbiona postawa.
-Znowu któryś z was?!- krzyknął Silver.
-Za jakie grzechy..?- westchnęłam. Gnomiak wybulgotał coś niezrozumiale, po czym kaszlnął i gniewnie splunął, teraz na szczęście na podłogę. Warknął i zaczął iść w naszą stronę. Zrobiliśmy kilka kroków w tył.
-Wiesz co... Lepiej uciekajmy.- moja propozycja spotkała się z aprobatą basiora. Kilka sekund później byliśmy już na zewnątrz. Zdążyłam się jeszcze odwrócić. Gnom szybko dreptał na krótkich nóżkach, przy każdym kroku śmiesznie się kiwając. Po chwili jednak rozpostarł skrzydła... Miał dwa! Zaczął lecieć, przez co powoli nas doganiał.
Postanowiłam sprowadzić mgłę. Przystanęłam. Skumulowałam wszystkie moje moce, las zaszył się w maluteńkich kropelkach wody. Mgła była biała jak mleko. Silver zatrzymał się kilka metrów za mną.
<Silver? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz