Wbiegłem za samicą do rozległej jaskini. Z pozoru mogłoby się wydawać, że dostrzeżenie limonkowej sierści wadery na tle wszechobecnej szarości nie stanowi problemu. Stwierdzenie to jednak w znacznym stopniu odbiegało od rzeczywistości. Po paru minutach nieudolnych poszukiwań stanąłem zrezygnowany na środku jaskini. Przeczesałem jej wnętrze ostatni raz lustrującym spojrzeniem.
- Lexi... - powiedziałem w przestrzeń, a mój głos odbijał się echem wśród kamiennych ścian. - Wiem, że tu jesteś. Chciałbym z tobą porozmawiać... Ciąg dziwnych i powalonych zdarzeń rozpoczął się w dniu naszego pierwszego spotkania. I uwierz mi, nie taką cię poznałem. Nie rozumiem, co się z tobą dzieje, Lexi. Na początku byłaś sympatyczną waderą, o własnym, wyjątkowym charakterze. Później z jakiegoś powodu stałaś się oschła i zimna. Tak z dnia na dzień. Noo... O agresywności nie wspomnę. A teraz z kolei uciekasz... Ostatnio wiele się wydarzyło. Naprawdę wiele. Chciałbym jednak, abyś wiedziała, że nie mam ci niczego za złe. Z początku czułem do ciebie żal, odrazę czy nawet nienawiść. Ale to tylko przejściowe... Wybaczyłem ci próbę oderwania mojej pięknej głowy i... O ile znów nie spróbujesz mnie zamordować, wszystko jest w porządku - zakończyłem z łagodnością, która zaskoczyła nawet mnie samego.
Odpowiedziała mi cisza. Westchnąłem głęboko i wolnym krokiem skierowałem się w stronę wyjścia z groty.
[ Lexi? ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz