5.12.2017

Od Christophera c.d Katniss

Przez całą noc nie mogłem spać. Do mojego schronienia dochodziły przeróżne straszne dźwięki. Jakby ktoś maltretował waderę. Po paru godzinach słuchania piszczenia i jęczenia, zdenerwowany poszedłem sprawdzić, co się takiego dzieje. Szłem w stronę odgłosów. Dochodziły z jaskini. Przed nią zobaczyłem szczeniaka sprawdzającego z ciekawością, co jest w środku.
- Nie powinieneś spać? – burknąłem do młodego. Odskoczył i się skulił.
- Em… Ta… - Na jego białej sierści pojawił się rumieniec, a on zaczął się cofać. Spojrzałem kątem oka do wnętrza jaskini. To oni wydawali takie odgłosy…
- To są twoi rodzice? – zapytałem kiwając głową w stronę dwójki wilków, którzy byli tak zajęci kopulacją, że nie usłyszeli mojego podniesionego głosu.
- T-tak… - powiedział nieśmiało. Z niesmakiem podniosłem kącik ust. Wszedłem pewnym krokiem do jaskini i odrzekłem głośno, prawie, że krzycząc.
- Przepraszam, że przerywam w tych miłosnych uniesieniach, ale niektórzy próbują spać – spojrzeli zdezorientowani, po czym natychmiastowo oddzielili się. Wadera się zarumieniła, przykrywając się skrzydłem, lecz basior nie stracił zimnej krwi.
- Kto cię tu zaprosił?! – Wrzasnął, podchodząc do mnie, zatrzymując się gdy pomiędzy naszymi pyskami było dziesięć centymetrów wolnego miejsca.
- Jakby nie patrzeć zrobiłem przysługę twojemu dziecku które zostało wygnane z jaskini byś ty mógł r***ć swoją partnerkę, narażone na mróz i niebezpieczeństwo ataku dzikich zwierząt – gdy usłyszał o swoim potomstwie, jeszcze bardziej się zdenerwował.
- KTÓRY TO! – Wrzasnął omijając mnie i kierując się w stronę wyjścia z jaskini.
- Czy mógłby się szanowny Pan opanować? – Zapytałem spokojnym głosem.
- SIEDŹ K***A CICHO
- Wyrażaj się, jakby nie patrzeć twoja Partnerka oraz twój dzieciak to słyszy. – Najwyraźniej nerwy mu puściły, gdyż rzucił się na mnie z rozdziawioną paszczą. Złapał mnie za kłąb, jednak ja zachowałem trzeźwy umysł. Chwyciłem w pysk jego łapę i szarpnąłem nim zrzucając go ze mnie. Uderzył w ziemię.
- Erotare! – Krzyknęła wadera. Z ust wilka poleciała strużka bordowej krwi. Przydusiłem jego szyje. Zaczął drapać mnie i wiercić, próbując nabrać powietrza. Poczułem lekkie ugryzienie z boku. Było to jego partnerka. Chcąc nie chcąc puściłem samca, odchodząc na bok. U progu jaskini stał przestraszony szczeniak. Powłóczyłem się do wyjścia.
- Czemu biłeś mojego ojca? – Z jego oczu płynęły słone łzy.
- A wolałbyś zostać pobity? – Warknąłem ostrym tonem.
- Ale nie musiałeś go bić… - szepnął. Adrenalina cyrkulowała się w mojej krwi, powodując przyspieszone bicie serca. Mój umysł był zaćmiony przez agresję spowodowaną bójką, która wydarzyła się zaledwie parę chwil temu. Nie wiedząc co robię, chwyciłem dziecko w pysk i zaczął rozszarpywać jego ciało.

*Rano*

Wadera zeszła ze mnie.
- Dziękuje, zaprowadzisz mnie może do alphy tej watahy?
- Tak, pewnie. Chodź – skierowała mnie wprost pod jaskinię Alfy. Po krótkiej rozmowie pozwoliła mi dołączyć do watahy.
- No i? – Zapytała nowo poznana wadera.
- Pozwoliła mi dołączyć. – Poinformowałem samicę, uśmiechając się uprzejmie. Odwzajemniła uśmiech.
- Wiesz już, jakie stanowisko weźmiesz? – Zapytała po chwili, gdy zaczęliśmy iść w byle jaki kierunek.
- Nie, jeszcze pomyślę. – Zdałem sobie sprawę że nie wiem jak się nazywa wadera. – Gdybym mógł zapytać, jak masz na imię?
<Katniss?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz