- Worek by przejechał dalej, bo już tędy jechałem na nim... Sanki za bardzo wbijają się w śnieg... - tłumaczyłem mu, wychodząc pod górę. Gdy byliśmy na miejscu, spytałem. - Jedziesz jako pierwszy? W sensie na sankach...
- Pierwszy. Będę nimi kierował. - odparł i usiadł na " pierwszym miejscu". Ja posłusznie usiadłem jako drugi, ponieważ nie chciałem znowu wleźć mu za skórę... a poza tym kolejne lądowanie na drzewie mi się nie widzi. Tak więc usiadłem za... szczeniakiem, i w dóóóóóóóół! Na szczęście szczeniak był bardziej obeznany, i ominął lokalny kamień, po czym jechaliśmy dalej, nie lądując w żadne drzewo, i dotarliśmy prawie tak daleko, jak na worku.
- Jej!- zeskoczyłem z sanek, i zacząłem skakać. - Chcę jeszcze raz! O Ashley! - nagle zobaczyłem siostrę, która została z mamą. Tam gdzie siostra, tam i brat, a brat mnie nie lubi. Samica popatrzyła najpierw na mnie, potem na Mateo, znowu na mnie, na sanki, na Mateo i uciekła.
- EJ! - krzyknąłem za nią, ale nie goniłem, bo zaraz by przyszedł Koiru.
- Zjeżdżamy jeszcze raz? - spytał szczeniak.
- Oki, ale w innym miejscu. Ja chcę stromiznę!
< Mateo? Jakaś taka strooooma góra xd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz