Obrzuciłem samicę wrogim spojrzeniem. Kogo ona czarowała? Czyżby doprawdy była aż tak naiwna? Niby jej sztuczne łzy miały mnie ruszyć?
- Cas, co cię napadło? - zapytała Lexi.
- Co mnie napadło?! - warknąłem, powoli tracąc cierpliwość. - Ty! Ty mnie napadłaś wczoraj w jaskini! Jak myślisz, dlaczego wyglądam jakbym wypadł z dziesiątego piętra co?! Próbowałaś mnie zabić i gdyby nie pomoc życzliwych szczeniaków, którzy pomogli mi dojść do medyka, prawdopodobnie leżał bym teraz dwa metry pod ziemią! I pomyśleć, że to ja broniłem cię przed nimi! Zapewniałem, że ty nigdy byś nikogo nie skrzywdziła! Myliłem się, a w dodatku wyszedłem na kłamcę. I jednak te 'głupie plotki' były prawdą. Jesteś... Jesteś potworem - wycedziłem powoli, czując narastającą wściekłość. - Nienawidzę cię. I nie chcę mieć z tobą nic do czynienia.
Wyminąłem oszołomioną waderę, zeskakując z kolejnych schodków altanki. Nim ta zdążyła cokolwiek powiedzieć, zniknąłem w leśnej gęstwinie, pędząc przez labirynt drzew.
[ Lexi? Nieee, idealnie odwzorowałaś :3 ... I wybacz za długość... :/ ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz