2.12.2017

Od Meetou do Royala

- Mój `duch` jest jeszcze na Biegunie. I idzie raczej nie za szybko.... - uśmiechnęłam się. - Meetou.
- Ty też wolno chodzisz?  - zdziwił się, jak już zdążyłam się dowiedzieć, Royal.
- Nieeee... - westchnęłam. - M-E-E-T-O-U. To moje imię. Podobno znaczy `płomień` w jakimś języku.
- Aha - zaśmiał się. No, wreszcie jakiś normalny wilk bez depresji.
- Po co tu przyszedłeś? - zapytałam, przekrzywiając lekko głowę.
- Mój duch porusza się troszkę szybciej i już chciałem brać choinkę... - odpowiedział. Uśmiech nie znikał z jego pyska.
- Ja mam drzewko idealne. Chodź za mną! - zawołałam, i, zapominając o okropnie mokrym śniegu, ruszyłam do upiornej dekoracji naszego lasku. Royal pohasał za mną przez zaspy.
- Ojoj, ten ptak chyba pomylił grudzień z październikiem...  - mruknął, trącając obwieszone sopelkami mysie ciałko wiszące na gałęzi.
- Łapy przy sobie! - na głowie wylądował mu wściekły puszczyk.
- Dlaczego.. ty gadasz? - zapytałam między sapnięciami, kiedy mocowałam się z ptakiem, próbując oswobodzić basiora. On sam próbował zrzucić go łapą, ale nje mógł dosięgnąć. Wreszcie nagłym ruchem głowy odrzucił sowę na śnieg.
- Wypraszam sobie! - rzekł żałośnie puszczyk, leżąc w brudnym śniegu.
- Kim ty jesteś? - spytał Royal, masując czaszkę.
- No.... Nie widać? Jestem puszczykiem. - odpowiedział ptak, zdezorientowany.
Spojrzałam na basiora. Był tak samo zdziwiony jak ja.
<Royal? Nie wiem, co ja mam z tymi ptakami...>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz