- Nic ci nie jest? - zapytałem, zbiegając ze zbocza. Niezbyt mądry ten szczeniak, mógł najpierw sprawdzić trasę.
- Nie, dzięki. - nieznajomy otrzepał się, wychodząc z cienia. I okazał się znajomy.
- Nitaen! - krzyknąłem. On najwyraźniej też mnie rozpoznał, bo cofnął się wystraszony.
- Eeee... To ja już pójdę. - wyjąkał, chowając się za drzewem.
- Nie chowaj się! - zawołałem, dobiegłem do niego i przytrzymałem.
- Czego ty ode mnie chcesz? - zakwilił, leżąc na śniegu.
- Niczego. - puściłem go. Wyżarł nasze cuksy, a ja napuściłem na niego bandę rozjuszonych szczeniaków. Heh. - Przepraszam za zostawienie cię samego wobec kolegów. Ty wyżerałeś wcześniej nasze cukierki, więc uznajmy, że jesteśmy kwita. Tylko nie jedz naszych słodyczy. Innych też nie, bo dostaniesz cukrzycy i próchnicy zębów.
- A... - Nitaen chyba nie wiedział, czy może zapytać, ale ośmielony moimi przeprosinami w końcu to zrobił. - A co to cukrzyca i próchnica?
- Otóż cukrzyca to taka zła choroba, której się nabawisz, jak będziesz jadł tyle cukierków. Możesz omdleć, cierpieć na różne bóle, lub też umrzeć. - wyglądał na wystraszonego. - Natomiast próchnicę wywołują bakterie na twoich zębach. Pomagają ci zjeść te wszystkie słodycze, ale za to psują uzębienie. To boli. - dodałem na wszelki wypadek. Szczeniak skrzywił się na myśl, że cokolwiek żywego egzystuje w jego jamie ustnej. Wolałem mu nie mówić, że tych bakterii są miliony w całym jego ciele...
- Wciągnąć ci sanki na górę? - zaproponowałem. Skinął ochoczo głową. - Ale zjeżdżamy razem.
<Nitaen?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz